wtorek, 13 listopada 2012

Jak wędruje każdy kęs

Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński, „Zjedz to sam”
Jedzenie najczęściej kojarzy sięprzyjemnością. Dbamy o to, by potrawy były smaczne, pachnące i wspaniale wyglądały na talerzu. Bierzemy do buzi pierwszy kęs, dokładnie przeżuwamy, połykamy. I co właściwie dzieje się dalej z naszym pożywieniem? Dlaczego tak pięknie przygotowane potrawy zmieniają się ostatecznie w coś tak nieapetycznego, jak... sami wiecie co? Dzięki książce Aleksandry i Daniela MizielińskichZjedz to sampoznacie dokładną drogę, jaką pokonuje jedzenie od włożenia kęsa do buzi do wizyty w miejscu, gdzie król zwykł chadzać piechotą.

Wnętrze książki, mielenie jęzorem
Aleksandra i Daniel Mizielińscy znani z takich publikacji, jak D.O.M.E.K.”, „Miasteczko Mamoko”, „Co z ciebie wyrośnieczyTu jesteśmy”. Literacko-graficzny tandem za każdym razem zaskakuje ciekawą tematyką, nietuzinkowym podejściem do opisywanego zagadnienia, a także niezwykle oryginalnymi rozwiązaniami strony wizualno-ilustracyjnej. Jedna z ich najnowszych publikacji została poświęcona pożywieniu, a dokładniejdrodze, jaką jedzenie pokonuje od znalezienia się w ustach do wchłonięcia składników odżywczych i usunięcia zbędnych lub szkodliwych substancji z organizmu. Na kolejnych kartach poznajemy budowę układu pokarmowego oraz przebieg całego procesu trawienia. Książka jest przeznaczona dla dzieci od szóstego roku życia, ale z powodzeniem mogą z niej skorzystać starsi czytelnicy, także dorośli. Jeśli nie uważaliście (albo ziewaliście) na lekcjach biologii, teraz macie szansę w bardzo przyjemny sposób nadrobić braki w edukacji lub po prostu zaspokoić ciekawość.Mizielińscy przekazują duży ładunek wiedzy o naszym ciele w sposób nadzwyczaj oryginalny przyciągający.

Wnętrze książki, worek z kwasem
Na pierwszej stronie okładki widnieje apetyczny wianuszek spaghetti z sosem, startym serem oraz świeżymi listkami bazylii. Natomiast z drugiej strony znajduje się ilustracja przedstawiająca to, co zostaje z obiadu, gdy pyszności przejdą z jednego końca naszego układu pokarmowego na drugi. Ten obrazek jest dużo mniej apetyczny, ale nie należy się zrażać. Tak przecież funkcjonuje nasze ciało! Wszystkie pokazane tu procesy zachodzą codziennie w organizmie każdego człowieka. To żaden wstyd ani tabu. Uzbrójcie się w odrobinę dystansu, włączcie poczucie humoru i powędrujcie wraz z Mizielińskimi oraz atrakcyjnym panem Borysem przez wszystkie zawiłości przełyku, żołądka, jelit i całej reszty.

Po otwarciu książki widzimy na wyklejce wnętrze szeroko otartych ust. Tu rozpoczyna się podróż do wnętrza przewodu pokarmowego. Na początku poznajemy budowę zębów oraz ich funkcje, dowiadujemy się do czego potrzebny jest język, a także jaki wpływ na konsumpcję mają zmysł powonienia oraz wzrok. Później przechodzimy do bardziej złożonych rozdziałów, omawiających żołądek, dwunastnicę, wątrobę czy jelita. Jeśli nie wiecie, w którym miejscu znajdują się poszczególne organy, pomoże wam pan Borys – sympatyczny atleta, który w „Zjedz to sam” pokazuje ukryte w ciele miejsca, zaznaczając je na własnym muskularnym torsie. W wielu miejscach pojawiają się odsyłacze do stron, na których można znaleźć bardziej szczegółowe informacje na dany temat, np. o insulinie, enzymach, witaminach, białku czy błonniku. Dowiecie się też jak działają hormony, skąd się bierze głód albo dlaczego torsje mogą uratować komuś życie. Chwilami tak duża ilość danych może stanowić problem, zwłaszcza dla najmłodszych czytelników. Warto więc dozować sobie lekturę w odpowiednich, łatwo przyswajalnych porcjach. Wszyscy dobrze wiem, że przejadanie się jest niezdrowe!

Wnętrze książki, wątrobaOprócz informacji naukowych, zweryfikowanych przez lekarza, pojawiają się w książce także różne ciekawostki. Przeczytacie m.in. o wpadce z mapą smaków, Indianach z Andów, którzy wykorzystują ślinę do produkcji alkoholu czy o najlepszym i najtańszym płynie do mycia naczyń, jakim jest produkowana w wątrobie żółć (w Azji robi się z niej lecznicze wino). Dowiecie się także jak ślina pomaga na zaparowane okulary nurkowania i dlaczego w stresujących sytuacjach robi nam się sucho w ustach, ile kalorii mają przykładowe produkty, a ile kalorii zużywamy podczas wykonywania niektórych czynnościach, czy człowiekowi potrzebny jest wyrostek robaczkowy i jaki ma on związek z misiem koala, co w języku hindi oznacza powiedzenie „jesteś kawałkiem wątroby” oraz jak to możliwe, że w naszym brzuchu mieści się boisko do gry w siatkówkę, a nawet coś większego. Obok definicji pojawiają się ciekawostki, obok naukowych terminów nieco luźniejsze skojarzenia. Dzięki temu nauka naprawdę może stać się zabawą. W książce pojawiają się także smaczki innego rodzaju, jak wyrażenia czy przysłowia związane z częściami ciała (np. łamańce językowe, mam to na końcu języka) czy odwołania do mitologii lub filozofii (został tu na przykład wspomniany mit o Prometeuszu, któremu sęp wyjadał codziennie odrastającą wątrobę, a także grecki filozof Platon, który twierdził, że z wątroby pochodzi pożądanie).

Wnętrze książki, energetyczny kalkulator
Na końcu układu pokarmowego znajduje się to, o czym wszyscy dobrze wiemy, a co w książce przedstawiono „bez znieczulenia”. W ostatniej części znajdziecie informacje o jelicie grubym, bogate nazewnictwo dotyczące – za przeproszeniem – puszczania bączków oraz zabawną, siedmiostopniową bristolską skalę uformowania stolca. U dorosłych czytelników fragmenty te mogą wywołać niechęć, ale dzieci na pewno będą zachwycone! „Takie” tematy są zazwyczaj dla maluchów nad wyraz pociągające. Naprawdę nie ma się czego wstydzić – wszak, jak piszą na okładce Mizielińscy, każdy z nas ma dziurę na wylot. Wrażliwszym czytelnikom zalecam zakończenie lektury na jelicie cienkim.

Niewątpliwym atutem tej publikacji jest szata graficzna. Książka została wydana w dużym formacie (20,5x27 cm), w twardej oprawie, na przyjemnym matowym papierze. Wszystkim informacjom towarzyszą kolorowe rysunki wypełniające całe strony. Nie ma tu ani jednego zdjęcia czy tradycyjnego schematu – wszystko zostało przedstawione niezwykle realistycznie i szczegółowo wyłącznie za pomocą barwnych pisaków. I choć w niektórych miejscach nasycenie wiedzą jest nieco zbyt intensywne czy nawet nużące, a przykładanie tak dużej wagi do ekskrementów może wydać się niesmaczne, to książkę uważam za lekturę wyśmienitą. Zarówno młodsi, jak i starsi dzięki niej poznają trochę lepiej własne ciało i będzie to naprawdę nauka i zabawa w jednym. „Zjedz to sam” jest wyjątkową książką o tym, jak jedzenie wędruje przez nasz organizm. Na początku warto zajrzeć na koniec, gdzie został zamieszczony cały schemat ludzkiego układu pokarmowego, będący osobliwą formą spisu treści. Na „modelu” zaznaczono poszczególne organy, a także strony odsyłające do konkretnych rozdziałów. Ogromnie mi się taki spis „treści”podoba. Zapoznajcie się z książką sami, przekażcie starszym dzieciom i przeczytajcie razem z maluchami. Najlepiej po obiedzie.


Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński, „Zjedz to sam”, Znak 2012, 80 s., cena 34,90 .