środa, 23 stycznia 2013

Jak smakuje książka

„Biblioteka” Zorana Živkovicia
Biblioteka – cisza przerywana głośnym tykaniem zegarka, równe rzędy półek pokrytych warstwą kurzu i sędziwa bibliotekarka siedząca za biurkiem, z kokiem siwych włosów i grubymi szkłami okularów… Stereotyp, z którym w swoich nowelach walczy serbski pisarz Zoran Živković. Na jego mikropowieść „Biblioteka” składa się sześć tekstów. Zwracam waszą uwagę na tę publikację z powodu ostatniej noweli, opowiadającej o bibliotece do... zjedzenia. To nietypowa lektura, odskocznia od kulinarnych powieści, poradników dotyczących żywienia i książek z przepisami. Takich bibliotek i smaków na pewno się nie spodziewacie...

Cisza, spokój, nuda. Stereotyp. Praca w bibliotece to picie kawy i przeglądanie gazet. Czytelnicy to maniacy książkowi, „zakuwający” do egzaminów studenci lub staruszkowie, których nie stać na kupno książek lub którzy nie mają z kim porozmawiać. Negatywny wizerunek biblioteki zakorzenił się bardzo mocno także w literaturze pięknej. Wbrew pozorom motyw biblioteki – mniej lub bardziej rozbudowany, często pojawia się w powieściach i opowiadaniach. Zanim na dobre zainteresowałam się kulinariami, porównałam kilkaset takich bibliotecznych opisów – większość z nich uparcie powiela stereotyp. A co z nowoczesnymi, estetycznymi centrami biblioteczno-informacyjnymi, młodymi, kreatywnymi zespołami, narzędziami i możliwościami związanymi z technologią komputerową? O tym wspomina się bardzo rzadko. Dominuje kurz, znudzenie i siwe włosy.

Biblioteki pojawiają się często w literaturze fantastycznej i tu nabierają zupełnie innego znaczenia… Można by wymienić wiele przykładowych tytułów, ale jeden zasługuje na szczególną uwagę – licząca nieco ponad sto stron „Biblioteka” Zorana Živkovicia. Živković urodził się w 1948 r. w Belgradzie, jest autorem science fiction i fantasy, jednym z najczęściej tłumaczonych pisarzy serbskich. Mikropowieść „Biblioteka”, za którą w 2003 r. otrzymał nagrodę World Fantasy Award, jest jego pierwszą książką wydaną w Polsce. W jej skład wchodzi sześć połączonych tematycznie nowel. Każda z nich to nowe spojrzenie na biblioteki, choć może niektórzy woleliby pozostać jednak przy wizerunku cichej, spokojnej i bezpiecznej przystani dla książek i czytelników…

Bohater pierwszej opowieści otrzymuje dziwny e-mail, którego nadawcą jest Wirtualna Biblioteka. Treść wiadomości to zaledwie dwa słowa: „Mamy wszystko!”. Czy ciekawość zwycięży? I jaki charakter mają zbiory tej dziwnej Biblioteki? W „Domowej bibliotece” historia zaczyna się od otwarcia skrzynki na listy, w której tkwi żółty tom „Literatury światowej” – nieopakowany, bez adresu ani znaczka pocztowego. Bohater uważa, że „świat jest pełen dziwów, których nie można objaśnić”, zabiera więc książkę do mieszkania. Pokonuje kolejne stopnie schodów, licząc je przy tym i upewniając się, że jest ich tyle, ile być powinno. Kiedy ponownie otwiera skrzynkę, znajduje tam kolejny egzemplarz tej samej książki. Następne pojawiają się w identyczny sposób. Wszystkie trafiają do jego mieszkania, bo cóż innego można z nimi zrobić? To przecież książki i to nie byle jakie. Nie można ich po prostu zostawić ani wyrzucić. Bohater „Nocnej biblioteki” wchodzi do budynku trzy minuty po zamknięciu. Drzwi są otwarte. Zostawia parasolkę w pojemniku i kieruje się na górę, do wypożyczalni. Jest pusto. Zgrzyt zamka zmusza go do zejścia na dół, ale drzwi wejściowe zostały już zamknięte. Jest piątek, a biblioteki w weekend są nieczynne. Nagle z mroku wyłania się jakaś postać...

Kolejna nowela nosi tytuł „Piekielna biblioteka”. Živković pisze w niej, że „Każda epoka ma odpowiednie piekło. Teraz jest nim biblioteka”. Dlaczego? Tak zaproponował komputer. I choć na pierwszy rzut oka pomysł wydaje się absurdalny, ma on swoje uzasadnienie. Prawie wszyscy znajdujący się w piekle nie wykazują chęci czytania, co więc może być dla nich największą karą? Nie, nie smażenie w ogniu ani ćwiartowanie. Czytanie. Gdyby ludzie więcej czytali, nie mieliby tyle czasu na przestępstwa. Czytanie jako terapia. Wieczne czytanie. Nie myślcie jednak, że można tu z półek wybierać to, na co ma się ochotę... Piąty tekst opowiada o niemocy twórczej. Brak pomysłu. Pusta, biała kartka. W takich chwilach dobrze robi spacer. Pisarz wychodzi na targ, gdzie swoje towary rozkładają handlarze książkami; bywa tam dość często. Po raz pierwszy spotyka w tym miejscu dziwnego staruszka. „Pisarze mają zapach. Im gorzej im idzie, tym jest wyrazistszy” – mówi starzec i daje pisarzowi trzy książki, specjalnie dla niego. Po powrocie do domu okazuje się, że wśród zniszczonych i nieprzedstawiających większej wartości tomów znajduje się jeszcze jeden. „Najmniejsza biblioteka” to książka, która po zamknięciu i ponownym otwarciu wypełnia się nową, nikomu dotąd nieznaną treścią, a poprzednia znika na zawsze. Jak skopiować te teksty i uchronić przed całkowitym zapomnieniem? Obdarowany tajemniczą książką pisarz będzie musiał zmierzyć się z własnym sumieniem...

I na koniec apetyczny kąsek, czyli „Wykwintna biblioteka”, w której autor udowadnia, że biblioteka ma specyficzny smak. Bohater tej historii znajduje w swoim uporządkowanym księgozbiorze książkę-intruza, powieść kieszonkową. Próbuje różnych forteli, by się jej pozbyć, ale książka zawsze wraca na swoje miejsce, bezczeszcząc jego wykwintną bibliotekę. Jest jednak pewien sposób na usunięcie „nieproszonego gościa”. Wkrótce okazuje się, że każda książka ma swój charakterystyczny smak… Ponieważ człowiek nie trawi celulozy, nie polecam spożywania (dosłownie) żadnych książek – ani na surowo, ani gotowanych. Ale tę mikropowieść, a szczególnie ostatni tekst, każdy miłośnik literatury oraz kulinariów powinien poznać.


Zoran Živković, „Biblioteka”, Graffiti BC 2008, seria Biblioteka Balkan, 111 s.