piątek, 19 kwietnia 2013

Bieg z tortillą w dłoni

Scott Jurek, Steve Friedman, „Jedz i biegaj. Niezwykła podróż do świata ultramaratonów i zdrowego odżywiania”
Nie jestem urodzonym biegaczem. Właściwie w ogóle nie lubię biegać. Miły jest dla oka widok ludzi przemykających parkowymi ścieżkami w sportowych strojach i słuchawkach na uszach, ale zdecydowanie wolę szybki spacer albo rower. Po książkę „Jedz i biegaj” sięgnęłam głównie z powodu zainteresowania zdrowym odżywianiem, ale okazało się, że w tej publikacji bardziej zaciekawił mnie, o dziwo, aspekt sportowy niż kulinarny! Dla biegaczy i zwolenników wegetarianizmu pozycja niezbędna. Dla wszystkich pozostałych – lektura naprawdę godna polecenia, a być może źródło inspiracji do mniejszych lub większych zmian…

Scott Jurek (nazwisko wymawia się „Dżurek”) jest Amerykaninem z polskimi korzeniami, jedną z najważniejszych postaci w świecie biegów ultramaratońskich. Ze zwyczajnego, chuderlawego chłopaka z za wysokim ciśnieniem, wyśmiewanego przez szkolnych kolegów, bez szczególnych osiągnięć w dziedzinie sportu czy nauki przeistoczył się w gwiazdę tak trudnej, wymagającej dyscypliny. Najwyraźniej mordercze biegi pomogły mu „rozprawić się” z trudnym dzieciństwem, chorobą matki, szorstkością kontaktów z ojcem, kłopotami sercowymi oraz innymi problemami… Dodatkowego smaczku całej historii dodaje fakt, że Jurek, mimo iż wychował się w tradycyjnej rodzinie, gdzie na stole często pojawiało się mięso, zdobył ultramaratońskie szczyty jako weganin! Tym samym obala mit mówiący o tym, że duży wysiłek fizyczny wymaga spożywania produktów zwierzęcych, zwłaszcza mięsa.

Scott Jurek "w biegu"
„Jedz i biegaj” to opowieść o niezwykłym człowieku, pokonywaniu trudności i wspinaniu się na szczyt i o tym jak ważne jest nie tylko ciało, lecz także, a może przede wszystkim, umysł. Jurek, przy pomocy Steve’a Friedmana, opisuje swoje życie od dzieciństwa, największy nacisk kładąc jednak na różne aspekty rozwoju kariery biegacza. Zaczyna się od krótkiego prologu, po którym następuje dwadzieścia jeden rozdziałów poświęconych rozmaitym wyścigom. Na początku zastanawiałam się, czy jako osoba nieinteresująca się bieganiem będę miała przyjemność z tej lektury. Jest tu dużo opisów forsownych zawodów, trudnych tras, nadludzkich wysiłków, trochę o treningach, trochę o technice. Jednak szybko okazało się, że historia jest naprawdę wciągająca, nawet dla laika, ponieważ opowiada o tym, co może się przydarzyć każdemu z nas. Zabrzmi to banalnie, ale dla każdego jest miejsce na szczycie, każdy może realizować swoje marzenia. Jurek pisze szczerze o swoim życiu, o tym, że chciał być kimś, a później pokazuje jak to osiągnął – bez ozdobników, ciężką pracą nad swoją fizycznością oraz psychiką, ze szczególnym uwzględnieniem tej drugiej. To właśnie psychika pozwala nam przekraczać własne granice. Jeśli on mógł, to inni też mogą!

Scott Jurek "w biegu" i w kuchni
Biegacze – początkujący czy zaawansowani, krótko- lub długodystansowi – na pewno znajdą tu dla siebie wiele ciekawostek dotyczących techniki biegania i różnych „sztuczek”, także odnoszących się do umysłu. Wielbiciele mocnych wrażeń z zapartym tchem będą czytać opisy morderczych wyścigów w trudnych warunkach pogodowych lub terenowych, w stanie skrajnego wyczerpania, opisy rywalizacji nie tyle z innymi uczestnikami (choć także się pojawiają), co z naturą i samym sobą. Wyobrażacie sobie bieganie w kilkudziesięciostopniowym upale albo ze zwichniętą kostką? Ultramaraton to sport ekstremalny. Czytanie o człowieku będącym gwiazdą w tej dyscyplinie, śledzenie jego historii i poznawanie przemyśleń jest naprawdę zajmujące.

W tej książce równie ważne jak bieganie jest odżywianie. Scott Jurek został weganinem i w takiej diecie upatruje źródła (przynajmniej częściowego) swoich sukcesów. Jego historia jest więc solidnym argumentem w dyskusjach z zagorzałymi przeciwnikami niejedzenia produktów zwierzęcych, którzy często powtarzają, że nie można nie jeść mięsa, jeśli pracuje się fizycznie lub uprawia wyczerpujące sporty. A jednak można… Jurek opisuje jak początkowo ulegał pokusom i ostatecznie lądował w fastfoodowej sieciówce, bynajmniej nie zamawiając tam sałatki i owocowego soku. Słynny ultramaratończyk pokazuje na własnym przykładzie, że dzięki zwiększeniu udziału warzyw w diecie, a następnie całkowitemu wyeliminowaniu mięsa i produktów odzwierzęcych jego organizm się wzmocnił, szybciej regenerował się po wyścigach, był mniej podatny na kontuzje. Bardzo podoba mi się to, że Jurek nikogo nie stara się przekonać na siłę do swojej filozofii życiowej czy dietetycznej. Nie jest „nawiedzonym”, wojującym weganinem. Po prostu pokazuje, jak dzięki wytrwałości, sile umysłu i roślinnej diecie zmienił swoje życie. Każdy może postąpić podobnie, jeśli chce i kiedy chce. Za szczerość i nienachalność należy się ogromny plus.

Porady dla biegaczy (po lewej), przepis (po prawej)
Oprócz opisywania swojej diety i jej wpływu na zdrowie oraz kondycję sportowca, Scott Jurek dzieli się z czytelnikami prawie trzydziestoma przepisami na ulubione smakołyki. Po każdym rozdziale pojawia się jedna receptura, czasem w towarzystwie pomysłów na dodatki (np. sosy). Niektórym daniom towarzyszy krótkie „wprowadzenie”, przy wszystkich podano liczbę porcji. W książce nie ma ani jednego zdjęcia potrawy, ale są fotografie gotującego Jurka. Listy składników są raz krótkie, raz długie. Stopień trudności również został zróżnicowany, choć ze znalezieniem niektórych składników może być problem… O ile wodorosty nori, miso, mleko ryżowe czy spirulinę kupimy w większości sklepów ze zdrową lub orientalną żywnością, o tyle może być nieco trudniej z nasionami szałwii hiszpańskiej, proszkiem z mesquite czy mlekiem z konopi. Jurek często stosuje płatki drożdżowe, oliwę Flora 3-6-9 Blend oraz orientalne przyprawy i warzywa. W małych sklepikach spożywczych raczej takich towarów nie uświadczymy.

Porady dla biegaczy (po lewej), przepis (po prawej)
Czym żywi się na co dzień lub w trasie mistrz ultramaratonów? Na podstawie przepisów zamieszczonych w książce możecie przygotować m.in. kulki ryżowe (onigiri – z ryżu na sushi, wody, miso i wodorostów nori), purée ziemniaczane z Minnesoty (na mleku ryżowym), burgery z soczewicą i pieczarkami, granolę jabłkowo-cynamonową, naleśniki truskawkowe z ośmiu ziaren, indonezyjską sałatkę kapuścianą z sosem migdałowym z czerwonym curry albo chłodnik coco rizo (z nasionami szałwii hiszpańskiej). Na deser batony czekoladowe z czerwoną soją lub czekoladowe bombki energetyczne (trufelki z proszkiem z mesquite), a do popicia zielony napój energetyczny z banana, ananasa, wody, spiruliny oraz miso – idealny przed treningiem. Konkretne przykłady z menu Jurka nie przekonują mnie tak bardzo, jak jego opowieść o sporcie z weganizmem w tle, ale w końcu nie jest to typowa książka kucharska, lecz publikacja pokazująca, że weganizm nie wyklucza ani nie utrudnia (wręcz przeciwnie!) wysiłku fizycznego. Nie miałabym nic przeciwko większej liczbie przepisów, ale kto wie – może to materiał na odrębną publikację…

Format książki jest lekko wydłużony w pionie (ok. 16x24 cm), papier kremowy. Stosowane są tu różne czcionki, jedna do treści głównej, druga do opisów potraw, jeszcze inna do porad dotyczących biegania pojawiających się na końcu niektórych rozdziałów (rozciąganie, kadencja, źródłach białka, ćwiczenia, liczenie kalorii, jak znaleźć czas, bieganie boso czy szukanie bratnich dusz). Nie wygląda to może bardzo elegancko i „czysto”, ale nie przeszkadza w lekturze i nie wpływa znacząco (ujemnie) na czytelność tekstu. Dodatkowo w dwóch miejscach pojawiają się kredowe „wkładki”, każda składająca się z ośmiu stron zdjęć pokazujących Scotta Jurka podczas biegów, treningów, odpoczywającego lub przyrządzającego swoje smakołyki. Na samym końcu znajduje się także historia jego wyścigów, przypisy, alfabetyczny indeks składników, potraw i przepisów kulinarnych oraz indeks ogólny.

Książkę czyta się szybko i przyjemnie, z dużą ciekawością. Raz jest niebezpiecznie, innym razem zabawnie. Ta opowieść napawa optymizmem i dla niejednej osoby – nie tylko zainteresowanej sportem czy weganizmem – może być znakomitym źródłem natchnienia, motywacji. Jurek nie koncentruje się na technicznych szczegółach biegania czy wynikach naukowych badań dotyczących diety wegańskiej. Opisuje własne emocje i historie, własną przemianę, dzieli się swoimi wnioskami. A jeśli daje czytelnikom jakieś rady, to tylko wypracowane na podstawie swoich odczuć i doświadczeń – zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Zero teoretyzowania.


Scott Jurek, Steve Friedman, „Jedz i biegaj. Niezwykła podróż do świata ultramaratonów i zdrowego odżywiania” (oryg. Eat and Run), Galaktyka 2012, 262 s., cena 34,90 zł.

Książka na stronie wydawcy: www.galaktyka.com.pl/product,,540.html