środa, 14 sierpnia 2013

Na co masz ochotę?

Na co macie teraz ochotę? Na rozpływającą się w ustach czekoladę, kremowe lody, chrupiące orzechy, serowe chipsy, tłustą golonkę, a może czarną kawę? Jeżeli takie zachcianki zdarzają się od czasu do czasu, a po ich zrealizowaniu nie czujecie wyrzutów sumienia, to wszystko jest w porządku. Ale jeśli towarzyszą wam cały czas, wpadacie w ciągi obżarstwa i topicie w jedzeniu swoje troski, przegryzając na zmianę to słone paluszki, to batoniki, a później karcicie się w duchu, obiecując sobie, że to się więcej nie powtórzy, bo od jutra ostatecznie przechodzicie na dietę... Chyba mamy problem. Ochota na wafelek, hamburgera czy lampkę wina może być tylko zwykłym „fizycznym” apetytem na konkretny smak. Ale bardzo często jest manifestacją nieuświadomionych obaw czy negatywnych emocji. Dzięki książce Doreen Virtue „Zachcianki pod kontrolą” odkryjecie wszystkie tajemnice żywieniowych pokus, dzięki czemu łatwiej będzie wam z nimi walczyć. 

Chyba każdy z nas „zajadał” kiedyś jakiś problem – czekolada czy lody na problemy sercowe, chipsy i orzeszki w sytuacji wzmożonego stresu, np. podczas sesji egzaminacyjnej, czy coś bardzo ostrego, by poczuć dreszcz emocji, kiedy dopada nas nuda. Najwdzięczniejszym przykładem jest chyba czekolada. Otwieramy opakowanie, zjadamy kilka kostek, później kilka następnych i nagle okazuje się, że cała tabliczka zniknęła! Ale co jeśli za chwilę znowu mamy ochotę na czekoladę. I kolejnego dnia także. I za tydzień. Cóż, można powiedzieć (usprawiedliwić się), że po prostu lubimy ten smak, zapach, konsystencję. Lubimy czekoladę, więc dlaczego mamy jej sobie odmawiać? Doreen Virtue – specjalistka w dziedzinie psychologii doradczej i zdrowego odżywiania, od wielu lat zajmująca się badaniem spożywczych zachcianek – przekonuje, że za niemal każdym takim kaprysem może kryć się pewna emocjonalna niestabilność, niepewność siebie, związku, nieuświadomiony gniew, żal czy wstyd. Swoją książkę adresuje głównie do kobiet, zwłaszcza objadających się nałogowo i mających problem z nadprogramowymi kilogramami. A także do wszystkich osób, także szczupłych, które nie potrafią zwalczyć w sobie konieczności natychmiastowego zjedzenia określonego rodzaju pokarmu i tych, którzy tłumią emocje za pomocą jedzenia.

Virtue przez długi czas sama zmagała się z nadwagą i wynikającymi z niej licznymi problemami natury psychologicznej (brak akceptacji, niskie poczucie własnej wartości, kłopoty w kontaktach z innymi ludźmi, w tym z mężem). Próbowała różnych cudownych diet, ale – jak nietrudno się domyślić – w niczym jej one nie pomogły. Doreen zrozumiała w końcu, że nie tędy droga i rozpoczęła wieloletnie badania nad żywieniowymi zachciankami oraz ich związkiem ze sferą emocji. W przedmowie autorka pisze: „Nauczyłam się, że utrzymanie odpowiedniej masy ciała zależy od spokoju duszy”. Cała dalsza część książki jest właściwie rozwinięciem tego zdania. Jeśli nie trapią was żadne rozterki czy emocjonalne huśtawki, a w sercu nie tkwią latami niewyjaśnione „zadry”, żywieniowe zachcianki same znikną. Jeżeli jesteście kochani, spełnieni i zadowoleni z życia, otaczają was prawdziwi przyjaciele, po prostu nie czujecie potrzeby zjedzenia całej paczki chipsów albo tabliczki czekolady – wystarczy jedna kostka albo dwie, wyrobu wysokiej jakości, dla samego pysznego smaku. Doreen Virtue wyjaśnia jak należy interpretować jedzeniowe zachcianki, dzięki czemu uzdrowienie emocji i apetytu stanie się dużo łatwiejsze. I choć nie we wszystkie połączenia żywność-emocje jestem w stanie uwierzyć, to i tak lekturę uważam za niezwykle ciekawą oraz inspirująca, zwłaszcza dla tych osób, które czują, że z ich zachciankami coś jest nie tak, że są „więźniami” batoników, orzeszków, galaretek, frytek albo nawet herbaty.

Książka została podzielona na cztery części. W pierwszej – „Zaufaj swojemu organizmowi” – autorka zamieściła podstawowe informacje na temat mechanizmów odżywiania i nadwagi. Przeczytacie tu m.in. o przyczynach otyłości, głodzie emocjonalnym, zdrowym i niezdrowym apetycie, wpływie osobowości na masę ciała czy przyczynach zwiększonej konsumpcji w bufetach czy podczas świąt (jak dobrze to znamy!). Według Virtue żywieniowe zachcianki pojawiają się z dwóch powodów: „(...) jako pragnienie, by emocjonalnie poczuć się lepiej, oraz jako chęć zmiany naszego poziomu energii. Chcemy poczuć więcej wigoru lub się uspokoić; poczuć się bezpiecznie i pewnie; czuć mniej złości lub mniej obaw”. Na samym początku zauważa, że „Zwierzęta przybierają na wadze, przygotowując się do zimowej hibernacji. Ludzie, którzy mają nadwagę, są w stanie hibernacji duchowej – ich prawdziwy potencjał pozostaje uśpiony”. Pisze o stanie homeostazy, czyli zdrowej równowagi ciała i duszy, do którego naturalnie dąży nasz organizm. A ponieważ ludzki apetyt zdaje się wiedzieć, jakie pokarmy pozwolą odczuć pożądane emocje, sięgamy po określone produkty i przez chwilę czujemy się lepiej. Ale tylko przez chwilę. Brzuch jest centrum emocji – to w nim czujemy „motylki”, kiedy się zakochamy, a gdy jesteśmy zestresowani, często boli lub coś nas w nim „ściska”. Warto więc zastanowić się, co do niego wkładamy i dlaczego dokonujemy właśnie takich wyborów.

Virtue wyodrębnia cztery główne emocje odpowiedzialne za objadanie się na tle emocjonalnym (głód fizyczny to zupełnie inna bajka...): strach, gniew, napięcie, wstyd. Uświadomienie sobie tych emocji, ich „uzdrowienie” przez pozbycie się wywołujących je problemów pomoże w kontrolowaniu apetytu i uwolni od niekończącego się zachciankowego koszmaru. Autorka porównuje to do uzależnienia od narkotyków i leków, które badała podczas wcześniejszej pracy w szpitalu. A nam wydaje się, że to tylko mała, niewinna czekoladka... Virtue dokładnie wyjaśnia czym jest głód emocjonalny, jak należy go rozpoznawać i jak zwalczać. Wymienia dziesięć kategorii produktów, na które najczęściej mamy ochotę i publikuje ciekawy quiz, dzięki któremu każdy może sprawdzić, jakim jest typem żarłoka. Pisze o różnych uwarunkowaniach apetytu – społecznych, środowiskowych, medialnych, nie pomijając także zachcianek przedmiesiączkowych oraz ciążowych.

W drugiej części, zatytułowanej „Interpretacja zachcianek żywieniowych” , autorka pisze o wpływie jedzenia na nastrój, choć to zagadnienie zostało już w pewnej mierze przedstawione w poprzedniej części. Zaczyna od stwierdzenia, że „Wszystko, co spożywamy – napoje, potrawy i leki – wpływa na nasze ciało, nasz poziom energii, a także na umysł i nastrój. Chemiczny skład jedzenia, picia i lekarstw oddziałuje na nasz organizm w bardzo istotny sposób”. To przecież takie oczywiste! Ale zdaje się, że większość ludzi w ogóle tej prawidłowości nie zauważa... Jest tu również wiele informacji bardziej specjalistycznych, biologicznych – o roli aminokwasów zawartych w pożywieniu, wpływie jedzenia na poziom serotoniny, kontrolującej nie tylko sen, nastrój i poziom energii, lecz także nasze żywieniowe zachcianki, a w przypadku kobiet również objawy ZNP. Dalej Virtue pisze m.in. o białkach, węglowodanach, znaczeniu struktury pokarmów i zapachu. Zachęca, by zapomnieć o wszelkich cudownych dietach i wsłuchać się we własny organizm. Wylicza kolejne kroki walki z zachciankami, które mają uzdrowić, a nie zabić nasz naturalny apetyt. W ostatnim rozdziale wymienia kilka rodzajów „pokarmu dla duszy”, równie ważnego dla organizmu i niezwykle istotnego w walce z natrętnymi zachciankami. Podkreśla wagę afirmacji i w całej książce co jakiś czas podaje różne ich przykłady. Jeśli lubicie afirmacje, znajdziecie tu wiele propozycji. Jeśli nie lubicie, ponieważ wydają się wam zbyt patetyczne lub naiwne, nie zrażajcie się do całej treści, po prostu pomińcie te fragmenty.

Część trzecia, stanowiąca sedno całej książki, to „Naukowe podejście do zachcianek żywieniowych”. Znajdziecie tu osobne rozdziały poświęcone apetytowi na czekoladę; nabiał; słone przekąski; potrawy pikantne; różne napoje; orzechy i masło orzechowe; pieczywo, ryż i makarony; ciasta i ciasteczka; cukierki oraz potrawy wysokotłuszczowe. Przy każdym rodzaju pożywienia autorka podaje również interpretacje, przykładowo ochota na czekoladę ma symbolizować brak miłości, słone przekąski to stres, gniew i niepokój, a cukierki oznaczają potrzebę zastrzyku energetycznego, nagrody i rozrywki. Dowiecie się, że nabiał działa antydepresyjnie i że nasze zęby mogą czuć się „niespełnione”, jeśli nie mają niczego twardego i chrupkiego do pogryzienia. Dzięki kolejnemu quizowi sprawdzicie, czy jesteście prawdziwymi czekoladoholikami. Virtue pisze również o pikantnych przyprawach blokujących ból oraz naturalnej potrzebie zabawy i miłości. Omawia temat naprawdę szeroko i dogłębnie.

Po raz kolejny zwraca uwagę na konieczność wsłuchiwania się we własny organizm: „(...) pragniemy określonych pokarmów i objadamy się nimi, próbując odzyskać utraconą równowagę i spokój ducha. Nasze zachcianki zawsze dotyczą pokarmów, które wiążą się z ignorowanym przez nas głosem intuicji. Jeśli głos duszy podpowiada ci, by więcej czasu przeznaczać na zabawę, a ty ignorujesz te wskazówki, będziesz mieć ogromny apetyt na pokarmy zawierające pirazynę stymulującą ośrodek mózgu odpowiedzialny za odczuwanie przyjemności. Organizm zawsze dąży do homeostazy, a gdy zlekceważysz przeczucia, twój apetyt będzie starał się zaspokoić potrzeby poprzez zachcianki”. Oczywiście nie chodzi tu o słuchanie wewnętrznego głosu i powtarzanie: „moje ciało mówi mi codziennie, abym jadła czekoladę, więc jem”. Virtue przytacza liczne historie osób, które prosiły ją o pomoc w kwestii nadwagi i żywieniowych zachcianek (wszystkie zostały wydrukowane kursywą). Kiedy pytała o sferę emocjonalną, czy są w niej jakieś niewyjaśnione problemy, negatywne uczucia, strach, brak akceptacji, wstyd, większość ludzi na początku twierdziła, że wszystko jest w porządku, a oni nie rozumieją skąd to objadanie się. Dopiero później, niejako „ciągnięci za język”, uświadamiali sobie, że tak naprawdę mają kilka męczących spraw do wyjaśnienia.

Fragment tabeli z zachciankami
W ostatniej części książki znajdziecie „Zestawienie zachcianek żywieniowych i ich najbardziej prawdopodobnych interpretacji”. W krótkim wprowadzeniu autorka wyjaśnia raz jeszcze jak definiuje zachcianki, by odróżnić je od preferencji żywieniowych: „Przez zachciankę rozumiem nieustanną, przytłaczającą ochotę na zjedzenie określonego produktu spożywczego. Przypomnę, że emocjonalny głód jest to nagłe uczucie pojawiające się w umyśle oraz odczuwane w ustach, natomiast głód fizyczny jest odczuciem narastającym stopniowo w brzuchu”. A dalej na dwudziestu pięciu stronach przedstawia w tabeli produkty, na które miewamy wilczy apetyt, wraz z prawdopodobnym powodem oraz afirmacjami mogącymi pomóc zwalczyć daną pokusę. Być może w podanym spisie, zawierającym ponad dwieście pozycji – od słodyczy i niezdrowych przekąsek, przez dania śniadaniowe, obiadowe, aż po napoje i surowe warzywa – odnajdziecie przysmaki, na które często miewacie ogromną ochotę...

Niektóre pozycje wydają się dość oczywiste, np. zachcianka na wypieki z czekoladą to pragnienie miłości, wsparcia i zachęty, chili – potrzeba ekscytacji i uwolnienia się od stresu, a piwo – pragnienie uciszenia niepokoju albo potrzeba rozrywki, miłości i uznania. Ale dlaczego akurat kurczak po myśliwsku lub z sosem pomidorowym oznacza frustrację powodującą spadek energii lub przygnębienie, surowe ryby to pragnienie ucieczki i nowych perspektyw, a popcorn z karmelem i orzechami jest objawem żalu do innych ludzi o to, że wtrącają się do twoich przyjemności? Nie twierdzę, że Virtue nie ma racji, być może rzeczywiście ktoś objadający się nieustannie karmelowym popcornem skrywa w sobie właśnie taki żal... Po prostu dziwnie się o czymś takim czyta, szczególnie gdy wymieniane są dość oryginalne składniki czy skomplikowane potrawy. Pamiętajcie jednak o dwóch rzeczach – po pierwsze zostały tu podane najbardziej prawdopodobne interpretacje (nie zawsze muszą być słuszne), wynikające z wieloletniego doświadczenia autorki i wzorców powtarzających się wśród jej pacjentów; po drugie tabela dotyczy zachcianek w rozumieniu podanym na początku tej części, a nie preferencji żywieniowych czy zwyczajnego apetytu na dany produkt pojawiającego się od czasu do czasu.

Na końcu publikacji został zamieszczony słowniczek pojęć, w którym znajdziecie definicje takich terminów, jak acetylocholina, homeostaza, neuroprzekaźniki czy pirazyna. Całość zamykają przypisy oraz krótka notka o autorce. Książkę czyta się szybko i z przyjemnością. Styl Virtue jest niezwykle lekki, mimo iż autorka przytacza wiele naukowych badań oraz eksperymentów i zdarza jej się operować specjalistyczną terminologią. Jakość wydania jest bardzo dobra. Okładka miękka, papier biały, duża czytelna czcionka. Liczne śródtytuły i wypunktowania ułatwiają zapamiętywanie treści oraz odnajdywanie konkretnego fragmentu. Spis treści został zamieszczony na początku.

Jeżeli czujecie, że jedzenie zaczyna mieć nad wami przewagę, sięgnijcie po „Zachcianki pod kontrolą”. Dzięki tej książce na pewno przestaną wam przeszkadzać, dowiecie się jak je pokonać albo jakim pokarmem bądź aktywnością fizyczną można je „zastąpić”. Doreen Virtue zajmuje się tym tematem od wielu lat, pomogła niezliczonej liczbie osób na całym świecie, zmniejszając ich apetyt na określone produkty. Warto skorzystać z jej wiedzy i doświadczenia. A więc... na co macie ochotę? Mam nadzieję, że nie na landrynki!


Doreen Virtue, „Zachcianki pod kontrolą. Jak opanować pokusę jedzenia?” (oryg. Constant Craving: What Your Food Craving Mean and How to Overcome Them), Illuminatio 2013, 328 s., cena 39,90 zł.

Książka na stronie wydawcy (z przykładowym fragmentem): www.illuminatio.pl/nasze-ksiazki/zachcianki-pod-kontrola/