poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Przez żołądek do duchowości

James F. Twyman, „Miłość, Bóg i kuchnia francuska”
Chyba każdy człowiek, prędzej czy później, pragnie znaleźć drugą połówkę – wielką miłość, z którą spędzi resztę swoich dni. Różnie bywa z naszymi oczekiwaniami i wyborami. James F. Twyman, autor i narrator książki „Miłość, Bóg i kuchnia francuska”, również szukał bratniej duszy, ale każdy kolejny związek kończył się niepowodzeniem. Jego życie uczuciowe zaczęło się zmieniać i rozwijać dopiero wtedy, kiedy znakomity kucharz Roger Dufau dał Jamesowi kilka przydatnych lekcji na temat związków międzyludzkich i szczęścia w miłości. Lektura przydatna dla osób w podobnej sytuacji życiowej, ale – wbrew pozorom i tytułowi – raczej nie dla miłośników kulinariów.

James F. Twyman, pisarz, producent, reżyser i scenarzysta filmowy oraz „trubadur pokoju” jednoczący ludzi w modlitwie, przedstawia w książce prawdziwą historię swojego życia. Zaczyna się mocnym uderzeniem. A właściwie porzuceniem. James wyjechał ze swoją przyjaciółką Michele na kilka dni do Elory, małej miejscowości niedaleko Toronto, z nadzieją, że spędzony tam czas pozwoli umocnić ich związek „na odległość”. Wszystko skończyło się jednak dużo wcześniej i zupełnie inaczej niż planował. Michele zostawiła go na podjeździe pensjonatu Drew House. Samego, zdezorientowanego, bez środka transportu. Ale, jak mówi mądre przysłowie, nie ma tego złego, co by na dobre nie wszyło. Właścicielem pensjonatu jest Roger Dufau, znany szef kuchni i mistyk. To właśnie dzięki rozmowom z Rogerem, prowadzonym najczęściej w restauracyjnej kuchni, James zrozumiał na czym polega jego problem, dlaczego nie może stworzyć z żadną kobietą stałej i solidnej relacji. Była to droga długa i trudna, wymagająca bolesnych wycieczek w przeszłość, otworzenia się na siebie, przyznania do błędów i pracy nad sobą. Spotkanie Rogera i jego duchowe przewodnictwo było dla autora tylko początkiem drogi, ale niezwykle istotnym. Ta książka jest zapisem ich rozmów, przemyśleń Twymana, odkrywania prawdy o samym sobie, swoich uczuciach, obawach i oczekiwaniach. Może być inspiracją dla innych osób poszukujących szczęścia, nie tylko w miłości.

Książka wzbudziła we mnie ambiwalentne uczucia. Pełna jest wzniosłych przemyśleń, prawd o życiu i duchowych porad. Nie każdemu przypadnie to do gustu, tym bardziej, że język publikacji chwilami jest nieco pretensjonalny, a sceny bywają przegadane, przez co czujemy się jak na dłużącym się wykładzie. Można wyciągnąć z tekstu coś dla siebie, jest tu wiele banalnych, ale też interesujących i celnych spostrzeżeń. Choć niestety często ukrytych w przydługich wywodach bohaterów. Opowiadając o jedzeniu jako duchowym przeżyciu i tworząc kulinarno-mistyczne metafory, Roger tłumaczy Jamesowi, że trzeba pokochać siebie, aby móc kochać innych, że szczęście to proste przyjemności, „jedzenie bez miłości jest jak życie bez miłości”, twoje myśli stają się twoimi doświadczeniami, a życie trzeba zmiażdżyć, jak czosnek, bo tylko wtedy odda potrawie cały swój aromat... Mówi też o tym, jak istotne jest zaangażowanie i pasja: „(...) wszechświat zwraca uwagę na intensywność, z jaką żyjesz. (…) Jeśli masz w sobie uczciwość, odwagę i umiejętność wkładania całego serca w to, co robisz, wszystko skończy się szczęśliwie. Właśnie tego pragnie Bóg czy wszechświat”.

Wiele przemyśleń Dufau jest mi bliskich, choć nie w religijnym wymiarze. Jednak dwie rzeczy sprawiły, że nie mogłam się naprawdę „wgryźć” w lekturę. Po pierwsze przesadnie górnolotny język i dialogowe dłużyzny, przywodzące wręcz na myśl kazania (niektórym może się to spodobać). Mimo iż opisana tu historia wydarzyła się naprawdę, nie mogłam oprzeć się wrażeniu sztuczności, zbytniego „namaszczenia”. Po drugie postawa głównego bohatera, czyli Jamesa Twymana. Rozumiem, że był zagubiony, znalazł się w trudnej sytuacji i nie mógł sobie poradzić z uczuciami, ale takie zachowanie bardziej pasuje do kobiety niż mężczyzny. Wrażliwość i czułość – jak najbardziej, lecz Twyman jawi się po prostu jako człowiek emocjonalnie i życiowo nieporadny. W dodatku co chwilę żali się, że nie może stworzyć „prawdziwego związku”, mówi o „dawaniu sobie szansy”, „sprawdzaniu swojego potencjału” w relacji z drugą osobą... To zupełnie nie mój styl bycia i myślenia, nie mój typ mężczyzny. I chyba właśnie dlatego zupełnie nie potrafiłam zrozumieć ani polubić bohatera-narratora... Książka może okazać się pomocna dla osób, które borykają się z podobnymi problemami, chcą znaleźć szczęście i miłość, ale w ostatniej chwili z jakiegoś powodu się wycofują, czegoś się boją. Twyman poznał powód swojego strachu i związanych z nim uczuciowych niepowodzeń właśnie dzięki „sesjom” z Rogerem Dufau.

Kolejność słów w tytule książki nie jest przypadkowa. Najwięcej miejsca zajmuje w niej miłość i duchowość (bóg/wszechświat), a kuchnia francuska jest tylko swego rodzaju dodatkiem. Dufau jest kucharzem, właścicielem pensjonatu z restauracją, w której gotuje, a od czasu do czasu prowadzi także warsztaty kulinarne, oczywiście z elementami duchowymi. Swoją filozofię życia tłumaczy za pomocą metafor dotyczących jedzenia. Twierdzi na przykład, że „Jedzenie może przypominać wizytę w ogromnej katedrze albo głęboką medytację. Jeżeli potrawa potrafi skupić twoje myśli na chwili obecnej, to jedzenie staje się doświadczeniem duchowym”. W innym miejscu wyjaśnia Jamesowi: „Pozwalamy rozpraszać się przez wszystko, co nas otacza, a to okrada nas z naszej żywotności. Tak działa na nas strach. (…) A gdy chodzi o jedzenie, za bardzo przyzwyczailiśmy się do składników pozbawionych witalności, a nawet kradnących nasze siły życiowe. Nie dbamy o jedzenie, które jest żywe; wolimy jeść szybko i tanio. Ale gdybyśmy znali konsekwencje tego postępowania dla naszych ciał, szybko zmienilibyśmy zdanie. Ja nie chcę jeść szybko i tanio. Wolę zjeść powoli i trochę dopłacić za najlepsze składniki”.

Trudno nie przytaknąć temu, co w swojej kuchni propaguje Dufau – świeże składniki wysokiej jakości i proste połączenia. Żadnej chemii, produktów przetworzonych przemysłowo z niemal niekończącą się datą przydatności do spożycia, żadnych skomplikowanych dań z mnóstwem niepotrzebnie poplątanych smaków. I świadome odżywianie. Jednak typowych rozmów o jedzeniu, opisów gotowania czy samych potraw jest w książce niewiele. Można tu znaleźć kilka praktycznych porad czy pomysłów na dnia, których przyrządzenie, nawet bez dokładnych proporcji oraz instrukcji, nie powinno sprawić problemów, ale osoby sięgające po tę lekturę głównie ze względu na kuchnię francuską będą rozczarowane. Pewnym smaczkiem jest relacja z wizyty Jamesa i Rogera w słynnej paryskiej restauracji Alaina Dutourniera, znajomego i jednocześnie mistrza Rogera Dufau. Bohaterowie obserwują funkcjonowanie wyjątkowego lokalu, rozmawiają o różnych wzniosłych sprawach i raczą się niezwykłymi daniami. Na ich talerzach ląduje m.in. tatar z przegrzebków otoczony truflami i algami, świeża bagietka z solonym masłem z Bretanii, homar w delikatnym cieście i szparagi w sosie czosnkowym oraz kotlety jagnięce z tartą z rzeżuchą i pietruszką. A po posiłku pojawia się sam Alain Dutournier, który wnosi swój wkład – niejako „stawia kropkę nad i” – w przemianę Jamesa.

Książka ma zaledwie dwieście stron i dość dużą czcionkę. To krótka lektura, ale nie czyta się jej szybko. Nie jest to lekka opowieść o miłościm idealna na wakacje albo długą podróż. Nie jest to również typowy poradnik ani tym bardziej książka kulinarna. Osobiście spodziewałam się po niej dużo więcej...

Komu się spodoba? Przede wszystkim osobom będącym w podobnym położeniu jak Twyman, mającym problem z nazywaniem i wyrażaniem uczuć, stabilizacją w związku, poszukującym szczęścia. Osobom potrzebującym wsparcia i duchowego przewodnictwa. Dla nich ta literacka podróż może okazać się nie tylko niezwykle apetyczna, lecz także dodająca otuchy, inspirująca. Dufau zauważa, że „(...) spożywamy życie na wiele różnych sposobów: nie tylko jedząc, ale też oddychając i żyjąc. Im bardziej otworzymy się na życie, tym bardziej ono otworzy się na nas.” A do szczęścia tak naprawdę potrzeba niewiele. Wystarczy zauważać i doceniać drobne, proste rzeczy, także te codzienne. Czerpanie z nich radości prędzej czy później wywoła efekt kuli śnieżnej – coraz więcej pozytywnych uczuć, osób i zdarzeń.


James F. Twyman, „Miłość, Bóg i kuchnia francuska” (oryg. Love, God and the Art of French Cooking), Illuminatio 2013, 208 s., cena 29,90 zł.

Książka na stronie wydawcy (z przykładowym fragmentem): www.illuminatio.pl/nasze-ksiazki/milosc-bog-i-kuchnia-francuska