środa, 10 maja 2017

Roślinne ciekawostki

Anne-France Dautheville, „Sekrety roślin. Przyroda uchyla listka tajemnicy”
Ostatnio zamiast w książkach kulinarnych zaczytuję się w publikacjach o życiu zwierząt i roślin. Rynek szybko reaguje na zapotrzebowanie i takich pozycji pojawia się w księgarniach coraz więcej. Jedne są bardziej wartościowe inne mniej, ale z każdej można wyłuskać coś wartościowego, czasem także kulinarnego. Książka „Sekrety roślin” to pozycja mocno ciekawostkowa i skrótowa - nie do końca w moim guście. Przypomina mi trochę „1001 spotkań z nauką” Jamesa Trefila - publikację skonstruowaną na podobnej zasadzie, którą zaczytywałam się w młodości. Teraz, jako dojrzały odbiorca, wiedzący już (całkiem duże) co nieco o świecie roślin, potrzebuję czegoś więcej niż dwuzdaniowych „zaczepek”. Dla mnie każdy z tych krótkich tekstów mógłby przerodzić się w opowieść na cały rozdział, kilku- lub kilkunastostronicowy, a nawet dłuższy. Nieraz nawet w odrębną książkę. Ale mimo dużego niedosytu, zapamiętałam z „Sekretów roślin” kilka informacji, które były dla mnie nowe i zaskakujące, i którymi podzieliłam się ze znajomymi. Jeśli zaczynacie swoją przygodę z czytaniem o magicznym i zaskakującym świecie roślin, to może być książka dla was, idealna, aby rozbudzić zainteresowanie naturą.


Przykładowe strony książkiZacznę przewrotnie, od jakości wydania. Za to należy się wydawnictwu plus. Oprawa jest twarda, w całości lakierowana, matowa, bardzo przyjemna w dotyku (to jeden z moich ulubionych typów wykończenia okładki). Cieszę się, że wydawca nie skusił się na dodanie błyszczącego lakieru wybiórczego na napisy lub uroczą roślinną ilustrację. Matowość nadaje okładce klasy. Wyklejka jest, niestety, po prostu czerwona. Trochę szkoda, że nie znalazł się na niej jakiś roślinny motyw, choćby ten z okładki. Za to w całej książce aż roi się od czarno-białych ilustracji pasujących tematycznie do danego fragmentu tekstu. Wygląda to ładnie. Ilustracje pochodzą z platform stockowych, ale tego się nie czepiam, bo rozumiem, że tak jest łatwiej, szybciej i taniej... Na szczęście są to gustowne małe grafiki, a nie krzykliwe kolorowe ilustracje. Papier jest przyjemnie kremowy, a całości dopełnia zielona tasiemka-zakładka. Oprawa, wnętrze, kolory - wszystko do siebie pasuje. Może poza kilkoma stronami, gdzie ozdobników jest trochę za dużo, ale to estetyczny drobiazg.

Przykładowe strony książki
Książkę rozpoczyna przedmowa Jean-Marie Pelta, prezesa stowarzyszenia Institut Européen d'Écologie, po której następuje króciutki „wstęp” od autorki. Dalej są już tylko roślinne ciekawostki. Poznacie rośliny wytwarzające tak ciężkie owoce, że mogą zabić człowieka, jeśli spadną mu na głowę, przeczytacie o królu, któremu nie smakował ananas, bo nikt mu nie powiedział, że owoc ten należy obrać, dowiecie się z liści jakiej rośliny można zrobić knot do lampy oliwnej, gdy nie ma pod ręką nic lepszego albo sokiem z jakiej rośliny można zneutralizować zapach tchórza, jeśli spotka się z nim nasz pies. Poczytacie o groszku, który przepowiadał pogodę i trzęsienia ziemi oraz o roślinach, które odradzają się po nawet największych katastrofach. Dowiecie się, czym załagodzić oparzenie pokrzywą lub swędzenie po ukąszeniu komara oraz jakimi roślinami można oczyścić skażone tereny. Jedno z ciekawszych pytań, na które znajdziecie tu odpowiedź, brzmi: czy roślinę można podłączyć do wariografu, żeby pomogła w ustaleniu sprawcy przestępstwa? Ale równie ciekawe jest to, ile obrotów w ciągu dnia może wykonać fasola owijająca się wokół tyczki, co jadł Ötzi podczas swoich ostatnich posiłków i czy papryka może służyć do samoobrony? Jest tu trochę o pochodzeniu i wędrówkach różnych roślin, a także o tym, co kryje się za ich nazwami. Są historie zabawne, niezwykłe, smutne i tragiczne.

Przykładowe strony książki
Dla mnie nowością była informacja o tym, że z konopi robiono niegdyś tkaninę wykorzystywaną do szycia dżinsów, a na papierze z włókien konopnych wydrukowano pierwszą biblię Gutenberga (o tym nie uczono nas nawet na studiach!) oraz pierwszy dolar amerykański. Z kulinarnych ciekawostek warto wspomnieć o produkcji soli z... suszonych liści podbiału. Na pewno kiedyś spróbuję. Jeśli zastanawiacie się, jaką rośliną można zastąpić pieczarki albo imbir - dowiecie się z tej książki. Zaciekawił mnie deser „czterech żebraków”, składający się z czterech rodzajów bakalii (rodzynek, figa, migdał i orzech laskowy) odpowiadających kolorom habitów czterech zakonów niegdyś żebraczych. Szkoda, że autorka nie wytłumaczyła, co to za deser. Doczytałam w innych źródłach, że jest to czekoladka z ułożonymi na wierzchu bakaliami, jeden z trzynastu deserów podawanych tradycyjnie w czasie prowansalskiej wieczerzy wigilijnej. Może was również zainteresować historia pierwszej gumy do żucia, średniowieczna cena za funt osnówki (kwiatów) gałki muszkatołowej oraz pierwszy w historii ludzkości strajk okupacyjny, który wywołała... przerwa w dostawie czosnku dla ludzi pracujących przy budowie piramidy Cheopsa. Na koniec wspomnę, że wzorem indyjskich rolników zamiast pestycydów możecie używać dużo tańszej coca-coli. Lepiej wylewać ją na szkodniki, niż wlewać do własnego żołądka.

O ile dobrze policzyłam, ciekawostek jest w książce dokładnie 206 (nie licząc babcinych mądrości, o których później). Jedne zajmują 2-3 strony lub pół kartki, inne to tylko 2-3 zdania. Niektóre teksty są ciekawe, inne... nie wiem, po co znalazły się w tej publikacji (np. mały słowniczek konopi czy kudłate myśli o kasztanach jadalnych - ani to wartościowe merytorycznie, ani zaskakujące, ani zabawne). Jest tu też kilka tekstów o grzybach, które stanowią przecież odrębne królestwo, niż rośliny... I są jeszcze mądrości babci, ujęte w ramki. Niby to jakieś roślinne czary czy dawne wierzenia, czyli klimaty, które lubię, ale jednak nie przypadły mi do gustu. Zwłaszcza ostatnia ramka, tym razem od prababci, w której czytamy: „Zawsze kochałam mlecze. Teraz, gdy wącham je od spodu, są mniej przyjemne”. Czemu miało to służyć? Rozrywce, informacji? Nie mam pojęcia. Ja poczułam niesmak. Przyczepię się do jeszcze jednej rzeczy. Pod niektórymi tekstami są odnośniki do książek, które warto przeczytać, czy filmów, które warto obejrzeć. Właśnie - tak to powinno wyglądać: warto, polecam, zachęcam. Zdania te brzmią jednak następująco: Przeczytaj wszystkie książki pana X, obejrzyj wszystkie filmy pana Y. Nie podoba mi się ten ton i „wszystkość”. Myślę, że można było napisać to (albo przetłumaczyć) zgrabniej.

Książkę zamyka alfabetyczny indeks roślin oraz spis autorów ilustracji. Brak spisu treści, co z jednej strony jest uzasadnione, ale z drugiej trochę szkoda, bo trzeba książkę wertować w poszukiwaniu danego fragmentu. Choć jeśli się zapamięta, o jaką roślinę chodzi, można odnaleźć tekst właśnie po indeksie.

Jak już wspomniałam, uczucia mam mieszane, ale mimo wszystko warto zajrzeć do tej publikacji, zwłaszcza jeśli o życiu roślin wiecie niewiele. Ta książka może w was rozbudzić apetyt na więcej.


Anne-France Dautheville, „Sekrety roślin. Przyroda uchyla listka tajemnicy” (oryg. Les miscellanées des plantes), Wydawnictwo Literackie 2017, 148 s., cena 29,90 zł.

Książka na stronie wydawnictwa: http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/4189/Sekrety-roslin---Anne-France-Dautheville