środa, 27 grudnia 2017

Gra w restaurację


Magazyn kulturalno-kulinarny Kukbuk znany jest chyba każdemu miłośnikowi gotowania, dobrego jedzenia i pięknych zdjęć. Ale Kukbuk to nie tylko wydawnictwo – to marka, pod której skrzydłami do sprzedaży trafiają rozmaite, wysmakowane produkty związane z gotowaniem, m.in. tekstylia, gadżety i akcesoria kuchenne. W tym roku pojawiła się również pierwsza gra planszowa, która od razu przykuła moją uwagę. „KUKBUK – Gorące Talerze” to prosta, bardzo ładnie wydana planszówka dla każdego, kto myślał kiedyś o własnej restauracji albo pracy w gastronomii, ale przede wszystkim to przyjemna propozycja na rodzinną rozgrywkę.

„Gorące talerze” to gra łączącą rywalizację (obsłużenie jak największej liczby klientów, co skutkuje wysoką punktacją) oraz dążenie do osiągnięcia wspólnego celu (nakarmienie wszystkich gości i utrzymanie sprawnie działającego lokalu gastronomicznego). Można podłożyć rywalowi zgniły składnik, by wysunąć się na prowadzenie w ostatecznej punktacji, ale w końcu i tak trzeba będzie połączyć siły, by wszyscy goście, w tym krytycy kulinarni, wyszli z restauracji zadowoleni. Od tego zależy powodzenie lokalu i całej rozgrywki. Jeśli bowiem z lokalu wyjdzie określona liczba niezadowolonych klientów, rozgrywka automatycznie kończy się przegraną, dla wszystkich. Trzeba się więc postarać, zawiązać fartuchy, przygotować składniki, działać szybko i sprawnie – jak w prawdziwej restauracji.




Zawartość pudełka

W pudełku, bardzo ładnym i dość dużym (26 x 26 x 8 cm), znajduje się plansza składana na cztery, instrukcja, 35 pionków postaci (+ 35 podstawek), 31 kart potraw, 96 kart składników, 20 talerzy (oznacza się nimi poziom głodu gości czekających na swoje zamówienia), znacznik upływu czasu (liczby zrealizowanych zamówień) oraz woreczek, do którego należy włożyć pionki.


Wypychanie elementów gry

Pionki postaci oraz znaczniki-talerze trzeba samodzielnie „wypchnąć” z grubych, tekturowych arkuszy. Postaci należy włożyć do podstawek (do tego przyda się trochę siły i cierpliwości, ale na szczęście robi się to tylko raz). Wśród pionków, czyli gości odwiedzających nasz lokal, są różne postaci, kobiety i mężczyźni, młodzi i starsi, osoby o różnych kolorach skóry, różnym stylu ubierania się oraz… różnej punktacji, zaznaczonej na dole. Dwa pionki przedstawiają wizerunki krytyków kulinarnych (kobiety i mężczyzny). Już na pierwszy rzut oka wiadomo, kogo twórcy mieli na myśli. Tych dwoje trzeba się strzec i wszyscy gracze muszą się razem postarać, by krytycy zostali szybko i sprawnie obsłużeni. Trzecią postacią, której należy się obawiać, jest pionek sanepidu. Ktoś może przez niego stracić kolejkę w rozgrywce… Dobra wiadomość jest taka, że sanepid może pojawić się w grze tylko raz. Jest jeszcze jeden pionek, czysty kartonik, na którym można namalować własną postać – to na pewno spodoba się dzieciom.


Karty potraw i składników

Karty potraw zawierają rozmaite dania, wytrawne i na słodko, które składają się z 2 lub 3 składników. Każde danie również jest punktowane (w skali 1-3). Znajdziecie tu takie pyszności, jak czekoladowe brownie z orzeszkami nerkowca i suszonymi figami, pierogi gryczane z soczewicą i pieczarkami, crostini z gruszką, dynią i szynką parmeńską, pasztet drobiowy z suszoną żurawiną i grzybami, omlet z groszkiem czy szaszłyki z łososiem i serem halloumi. Na mniejszych kartach, z produktami, znajduje się 10 rodzajów składników: warzywa, ser, orzechy, owoce, mięso, kasza, grzyby, ryby, makaron, chleb, zioła i czekolada. Kart warzyw jest aż 17, a ziół i czekolady tylko 2. Do tego dochodzą karty zgniłych składników (5 sztuk), których gracz powinien szybko się pozbyć, a także karty magicznych dodatków (7 sztuk), którymi można zastąpić dowolny brakujący składnik.




Początek rozgrywki

Gra przeznaczona jest dla 2-6 graczy, w wieku od 8 lat. Czas rozgrywki to 30 minut. Na rozłożonej planszy, w odpowiednich miejscach, należy ustawić cztery pionki gości, znacznik upływu czasu oraz stosik kart z daniami i kart ze składnikami (oba obrazkami do dołu). Cztery pierwsze karty dań układamy na stołach gości. Każdy z graczy dostaje na początek po cztery karty składników i trzyma je tak, by przeciwnicy ich nie widzieli. Zaczynamy!


Faza pierwsza – handel

Gracze w każdym ruchu muszą przejść przez trzy fazy. Pierwsza to faza handlu. Gracz może wymienić jeden ze swoich składników z innym graczem lub ze spiżarnią – jeśli brakuje mu jakiegoś produktu do zrealizowania zamówienia lub jeśli uważa, że inny przyda mu się bardziej w następnej rundzie. Oczywiście należy się szybko pozbyć zgniłego składnika. Gracz nie musi dokonywać wymiany, ale jeśli chce to zrobić, musi wymienić produkty na początku swojej kolejki.


Faza druga – realizacja

Druga faza to realizacja zamówienia. Przykładowo: na jednym ze stołów leży karta dania z sałatką z rukolą i wędzonym łososiem. Gracz ma wśród swoich kart składników potrzebne do zrobienia tej sałatki produkty (warzywa, ryba, chleb), może więc obsłużyć gościa restauracji. Zdejmuje z planszy pionek i kartę dania, kładzie je obok siebie (po zakończeniu gry trzeba policzyć punkty zapisane na pionkach i kartach), a wykorzystane do przyrządzenia dania składniki odkłada na bok. Gracz może zrealizować to danie, jeśli ma trzy potrzebne karty (warzywa, ryba i chleb) albo jeśli ma, na przykład, kartę warzyw, ryby i dwie karty owoców (dwie karty tego samego produktu mogą zastąpić inny produkt, można wykorzystać nawet dwie karty zgniłych składników) albo kartę ryby, chleba i magicznego składnika (magiczny składnik zastępuję dowolny składnik, ale sam wyjątkowo nie może być niczym zastąpiony).


Faza trzecia – dobranie kart

Trzecia faza to dobranie kart składników. Każdy gracz za każdym razem po zrealizowaniu zamówienia dobiera tyle kart, by mieć w talii znowu cztery sztuki. Jeśli gracz nie zrealizował zamówienia i, przykładowo, wciąż ma cztery karty, w fazie trzeciej dobiera tylko jedną kartę. Wszyscy gracze muszą mieć cały czas (po zakończeniu swojej kolejki) przynajmniej cztery karty.

Tutaj jednak jest pewien problem, ponieważ instrukcja mówi, że gracz dobiera tylko jeden składnik, bez względu na to, czy zrealizował zamówienie, czy nie. Jednak granie zgodnie z tą zasadą było… dziwne, coś nam nie pasowało. Skontaktowałam się więc z producentem i otrzymałam informację, że gracz powinien zawsze mieć przynajmniej cztery karty. Jeśli więc użyje do realizacji dania czterech kart, musi dobrać cztery; jeśli użyje trzech kart, musi dobrać trzy. Jeśli nie zrealizuje zamówienia i wciąż ma cztery karty, dobiera jedną i ma ich w kolejnej rundzie pięć. Przy takich regułach gra ma zdecydowanie większy sens i lepszą dynamikę.




Restauracyjne problemy

Ale uwaga! Brakujące produkty, zepsute składniki, krytycy kulinarni, sanepid i złośliwi gracze, którzy mogą podrzucić nam zgniłą rybę, to nie wszystkie problemy, z którymi musicie sobie poradzić. Jest jeszcze presja czasu i… narastający głód klientów. Po każdej pełnej kolejce, przed kolejnym ruchem gracza, od którego zaczęła się cała rozgrywka, przy wszystkich stolikach należy położyć jeden znacznik głodu. Jeśli przy danym kliencie pojawi się trzeci znacznik, oznacza to, że klient jest już bardzo niezadowolony, czekał zbyt długo i natychmiast wychodzi z restauracji. Jego pionek stawia się obok planszy, gdzie na stosik trafia także karta jego dania. Znaczniki się usuwa i na planszy pojawia się nowy gość i nowe danie. Wszyscy gracze muszą wspólnie dbać o to, by jak najmniej klientów opuszczało lokal, ponieważ wszyscy przegrają, gdy restaurację opuści – przykładowo – 6 gości w rozgrywce dla 2 osób albo 2 gości w rozgrywce dla 6 osób.

Trochę dziwi mnie to, że znacznik głodu ustawia się także przy daniach gości, którzy dopiero co przybyli do restauracji. Jeśli ostatnia osoba w danej kolejce zrealizuje zamówienie, jej gość wyjdzie zadowolony, a przy stoliku usiądzie nowy gość, z nowym daniem – według instrukcji przy tej osobie również należy położyć żeton z talerzem. Oznacza to właściwie, że ta osoba już się niecierpliwi, a przecież dopiero weszła do restauracji! W zmodyfikowanej wersji gry układaliśmy znaczniki głodu najpierw – przy tych stolikach, przy których wciąż byli nieobsłużeni goście. Dopiero później dokładaliśmy nowe karty i gości przy stolikach, których zamówienia zostały w danej kolejce zrealizowane, dzięki czemu nowo przybyli nie dostawali automatycznie pierwszego znacznika niezadowolenia.

O postępach w grze świadczy znacznik zrealizowanych zamówień (biały słupek), przesuwany za każdym razem o jedno pole. Można grać do 10, 15 lub 20 zrealizowanych zamówień. Gra kończy się, gdy wszyscy wspólnie zrealizują założoną liczbę zamówień. Wygrywa osoba, która ma największą liczbę punktów (zsumowanych ze zdobytych kart dań oraz pionków postaci). W dużym skrócie to tyle, jeśli chodzi o zasady. Po kilku krótkich, „wprawkowych” rozgrywkach gra staje się przyjemna i płynna. Na początku zdarzało nam się zapominać o przesuwaniu znacznika zrealizowanych zamówień albo położeniu talerza na polu narastającego głodu klienta. Dużo się tu dzieje, ciągle coś się zabiera, dokłada, przesuwa, wymienia, więc nie zniechęcajcie się, jeśli na początku nie będziecie o wszystkim pamiętać.


Wariant jednoosobowy

Gra jest przeznaczona dla 2-6 graczy. Wariant jednoosobowy nie został przewidziany w instrukcji, ale nie znaczy to, że nie można zagrać w „Gorące Talerze” w pojedynkę. Próbowałam różnych rozwiązań i chyba najlepsza okazała się wersja z sześcioma kartami. Wszystko przygotowuje się tak samo, jak przy rozgrywce dla kilku graczy, z tą różnicą, że karty składników dostaje tylko jedna osoba i jest ich sześć, a nie cztery. Założyłam sobie, że gram do 20 zrealizowanych dań, a przegram, gdy lokal opuści 6 gości. Oczywiście składniki mogłam wymienić tylko ze spiżarnią (wymiana jednego składnika w kolejce), więc w tej wersji odpada element rywalizacji i zaskoczenia ze strony innych graczy.

Po zrealizowaniu zamówienia dobierałam karty składników tak, by było ich znowu sześć. Jeśli nie udało mi się zrealizować zamówienia, dobierałam w fazie trzeciej tylko jedną kartę. W fazie realizacji zamówienia mogłam zrealizować tyle zamówień, na ile wystarczyło mi kart składników (czyli od 1 do 3 dań). Znaczników głodu nie kładłam przy daniach, które w danej kolejce dopiero pojawiły się na stole (po tym, jak przygotowałam dania znajdujące się na nich poprzednio). Można utrudnić sobie taką jednoosobową rozgrywkę, korzystając z tylko 4 lub 5 kart albo zwiększyć ich liczbę do 8.


Edukacja czy zabawa?

Kuchenna ekwilibrystyka w tej grze (czyli podmienianie karty jednego składnika na dwie karty innego składnika oraz wykorzystywanie karty magicznego składnika) sprawia, że „Gorące Talerze” bardziej bawią niż edukują. Tak naprawdę nie pokazują przecież działania restauracji. W prawdziwym lokalu nikt nie użyłby do potrawy dwóch ryb zamiast chleba albo dwóch czekolad zamiast sera. Nie istnieją też magiczne składniki, zastępujące każdy potrzebny produkt. W instrukcji ta ekwilibrystyka została nazwana improwizacją w kuchni. I rzeczywiście, może to być, w pewnym stopniu, metafora kulinarnej kreatywności. Jednak trudno mówić tu o aspekcie edukacyjnym, poznaniu tajników działania branży gastronomicznej, chyba że w bardzo dużym uproszczeniu.

Gra rozwija koncentrację i spostrzegawczość (odpowiednie połączenia składników), uczy współpracy, w pewnym sensie także planowania. Do poznania tajników branży gastronomicznej bardziej pasowałaby jakaś kulinarna wersja Monopoly, w której rzeczywiście zostałyby ujęte wszystkie (lub niemal wszystkie) zmienne, włącznie z budżetem. Ale i tak zabawa z „Gorącymi Talerzami” jest całkiem przyjemna. Dla rodzin z dziećmi lub grup dzieci na pewno będzie to miłe wprowadzenie do kulinarnego świata. Dorosłych, niezafiksowanych na punkcie jedzenia, może po kilku partiach znudzić, także dlatego, że w grze mamy dużą losowość, a dynamika gry nie pozwala na planowanie długoterminowe czy rozwijanie strategii.




Szata graficzna – pudełko i plansza

Gra została bardzo ładnie wydana. Pudełko jest duże, ładne i trwałe. Planszę składa się na cztery. Widzimy na niej restaurację z „lotu ptaka”. Dolna połowa planszy to stoliki, przy których siedzą goście, górna to kuchnia, w której znajdują się karty potraw, karty składników i pola oznaczające liczbę zrealizowanych zamówień. Ostatni kwadrat to wejście do restauracji. Plansza jest sporych rozmiarów (49 x 49 cm), przez co nie da się jej rozłożyć na malutkim, kawiarnianym stoliku. Jeden kwadrat jest zupełnie niezagospodarowany (wejście), a na pozostałych jest sporo wolnej przestrzeni (zajętej przez ilustracje, ale nie używanej do grania).

Kukbuk znany jest z dbałości o szczegóły, więc akurat w tym przypadku „marnotrawstwo” miejsca na planszy mnie nie dziwi. Miało być ładnie i jest ładnie. Wejście do restauracji wygląda realistycznie: kwiaty w donicach, stolik z menu, ławeczka, gołębie, przejeżdżająca taksówka. I jeszcze duże logo gry na środku chodnika. W kuchni kucharz w wielkiej czapce podrzuca coś na patelni, podczas gdy w zlewie leżą sobie rybie ości. A na sali łysiejący kelner z wielkim, czerwonym nosem roznosi zamówienia. Na stołach leżą już sztućce, talerze, serwetki i przyprawy. Kolory są intensywne i ładnie dobrane. Plansza wydaje się wytrzymała, została zrobiona z grubego kartonu. Składa się ilustracją restauracji na zewnątrz, więc tym bardziej mam nadzieję, że wytrzyma wielokrotne składanie.


Szata graficzna – karty

Karty dań i składników są niewielkie i cienkie, ale dobrze się je tasuje. O ile do kart składników nie mam zastrzeżeń, o tyle karty dań mogły być jeszcze ciut większe, a nazwy potraw wyraźniejsze. Czcionka jest fikuśna i czasem, zwłaszcza jeśli napisy są w jasnych kolorach, nie widać wyraźnie, co to jest za danie. Jest to szczególnie problematyczne, gdy wokół planszy musi usiąść 4-6 osób. Najważniejsza część planszy to część dolna, ze stolikami i każdy gracz powinien mieć do niej tak samo dobry, swobodny dostęp. Niestety, najlepiej widzi wszystko ta osoba, która siedzi bezpośrednio przed tą częścią, pozostali widzą napisy i obrazki na kartach dań bokiem lub do góry nogami. W dodatku mogą je zasłaniać pionki gości. Moi współgrający bardzo na to narzekali.

Kart dań mogło być trochę więcej, ponieważ kiedy się kończą, trzeba potasować odrzucone karty (niezrealizowane dania) i używać ich ponownie. Nie jest to duży problem, ale dodatkowe 10 czy 15 kart z innymi daniami na pewno dodałoby atrakcyjności i różnorodności. W końcu to właśnie karty dań mogą stanowić inspirację do kulinarnych eksperymentów w naszej własnej, domowej „restauracji”. Aż się prosi o dołączenie do gry książeczki z przepisami na dania, które serwuje planszówkowa restauracja, ale zapewne jeszcze bardziej podniosłoby to koszty produkcji i ostateczną cenę gry dla klienta. Uruchomcie więc kulinarną wyobraźnię i spróbujcie odtworzyć te dania samodzielnie!




Podsumowanie

„Gorące Talerze” to prosta, przyjemna planszówka rodzinna, z kulinarnym motywem. Dzięki niej miło spędzicie czas, a po zakończeniu rozgrywki być może wspólnie ugotujecie coś dobrego. Nie jest to gra, w którą mogłabym grać bez końca. Dorosłych po większej liczbie partii może zacząć nużyć. Jednak po kilku tygodniach testowania zauważyłam, że co jakiś czas wyciągam pudełko i rozgrywam kilka partyjek, nawet sama ze sobą. Jestem bardzo ciekawa, czy ekipa Kukbuka planuje wydać w przyszłości jeszcze inne planszówki. Jestem bardzo na tak!



„KUKBUK – Gorące Talerze”, Kukbuk 2017, cena: 110 zł.

Liczba graczy: 2-6 osób
Wiek graczy: 8+
Czas trwania: 30 minut

Gra na stronie wydawcy: https://sklep.kukbuk.com.pl/produkt/gra-kukbuk-gorace-talerze/