piątek, 27 lipca 2012

Wszystko dobre, co da się zjeść

„Płetwa rekina i syczuański pieprz. Słodko-kwaśny pamiętnik kulinarny z Chin” Fuchsia DunlopMówi się, że Chińczycy wykorzystują w kuchni dosłownie wszystko. Żadna część rośliny czy zwierzęcia się nie zmarnuje. Jeśli myślicie, że zjedzenie psa albo szczura to najdziwniejsza z możliwości, grubo się mylicie. Czytelników o mocnych nerwach, spragnionych niezwykłych kulinarno-literackich doznań, zapraszam na bogato przyprawioną podróż. Poznacie Chiny od kuchni widziane oczami młodej Angielki. Prawdziwe życie, prawdziwe jedzenie. Bez zbędnych dekoracji. Ta książka należy do grona najlepszych kulinarnych publikacji jakie do tej pory czytałam. W jednej opowieści zostały zawarte wszystkie smaki. Spróbujcie koniecznie, nawet jeśli nie przepadacie za chińszczyzną.

„Płetwa rekina i syczuański pieprz. Słodko-kwaśny pamiętnik kulinarny z Chin” to opowieść autorstwa Fuchsii Dunlop, uznawanej obecnie za autorytet w dziedzinie chińskiej kuchni. Jest autorką kilku książek kulinarnych („Every Grain of Rice: Simple Chinese Home Cooking”, „Revolutionary Chinese Cookbook”, „Sichuan Cookery”), które, niestety, nie zostały jeszcze wydane w Polsce. Jako pierwszy przybysz z Zachodu, w dodatku kobieta!, zdobyła zawód kucharza w Syczuańskiej Akademii Sztuki Kulinarnej. A to nie lada wyczyn.

Fuchsia wyjechała do Chin, aby poznać kraj, którym zajmowała się podczas pracy w Dziale Nasłuchu BBC. Przez dwa miesiące uczyła się języka, a przez kolejny miesiąc zwiedzała Chiny kontynentalne i Tybet. Dwa lata później otrzymała stypendium, dzięki któremu przez rok mogła badać chińską kulturę kulinarną, choć tematem jej studiów miała być polityka chińskiego rządu wobec mniejszości narodowych. Na nauce trudno się było jednak skoncentrować, gdy zewsząd dochodziły do nozdrzy nieziemskie zapachy. Ostatecznie panna Dunlop, wbrew oczekiwaniom rodziny oraz nauczycieli i ku zdziwieniu znajomych, całkowicie poświęciła się temu, co pasjonowało ją od zawsze, czyli kuchni. Szybko okazało się, że znalazła swoje powołanie.

Perypetie Angielki przebywającej w Chinach lat dziewięćdziesiątych są niezwykle interesujące i dobrze przyprawione. Opowieści są zabawne i zaskakujące, czasem nieco melancholijne, a czasem niebezpieczne. Fuchsia wspomina podejrzliwość policji wobec podróżujących po Chińskiej Republice Ludowej obcokrajowców, szczególnie wobec młodej kobiety rozmawiającej z napotkanymi na drodze mieszkańcami i ciągle coś notującej. Pisze także o epidemii SARS z 2003 r., kiedy znalazła się w samym centrum wydarzeń. Zauważa, że najwyraźniej epidemia ominęła prowincje znane z konsumpcji dużych ilości chili...

Autorka spotyka podczas swoich wędrówek całą paletę osobowości. Zagląda do restauracyjnych kuchni, zaprzyjaźnia się z ulicznymi sprzedawcami jedzenia, podróżuje przez chińskie prowincje, Syczuan, Gansu, Hunan i Jiangsu, poznając zmysłowo ich historię i obyczaje. Z każdej wyprawy przywozi nowe smaki, którymi szczodrze dzieli się z czytelnikami. Jej historia prowokuje do zastanowienia się nad tym, czy to co robimy w życiu jest spełnieniem naszych marzeń? Czy potrafilibyśmy, tak jak Fuchsia Dunlop, poświęcić się zgłębianiu swych zainteresowań na drugim końcu świata? Albo nawet tam, gdzie obecnie jesteśmy?

Okazuje się, że w Chinach tak naprawdę niewiele osób je psy czy zwierzęce penisy – to Zachód lubuje się w tego typu opowieściach i nadal w nie wierzy. Ale łowcy „kulinarnych sensacji” znajdą w książce inne ciekawostki. Prawdą jest bowiem, że w Chinach nie ma podziału na zwierzęta domowe i hodowlane ani na mięso i części niejadalne. Rzeczy, które nas mogą odrzucać, dla Chińczyków są naturalne. Często sytuacja wymaga zjedzenia czegoś, czego normalnie nie wzięlibyśmy do ust. Fuchsia Dunlop pisze o tym niejednokrotnie. Nie można przecież sprawić przykrości tym, którzy nas goszczą i częstują – w ich mniemaniu – przysmakami. A może to tylko kwestia przyzwyczajenia, przestawienia się na inną kulturę żywieniową? Przecież dla ludzi z Dalekiego Wschodu to nasza żywność i kulinarne zwyczaje jawią się zapewne jako kuriozum.

Nie wszystkie potrawy opisane w książce są „dziwne”. Dużo jest prostych, smacznych posiłków, przyrządzanych ze składników dostępnych dziś także na Zachodzie. Po lekturze jednego z początkowych rozdziałów kupiłam składniki niezbędne do przyrządzenia zaprezentowanego w nim makaronu dandan Laobana Xie. Jest naprawdę wyśmienity! I bardzo pikantny. W całym „pamiętniku” panna Dunlop zamieściła kilkanaście przykładowych przepisów na degustowane w Chinach potrawy. Możecie więc przyrządzić sobie w domu podwójnie gotowaną wieprzowinę, zupę z kurczaka i papai dobrą przeciw zapaleniu płuc lub noworoczne pierożki z Gansu. Otwartym na nowe doznania smakowe polecam gotowane na parze kurze łapki z czarną sfermentowaną soją i chili albo duszoną niedźwiedzią łapę. Ja pozostanę przy wspomnianym makaronie i wieprzowinie przewodniczącego Mao duszonej w czerwonym sosie.

Nie czytałam do tej pory bardziej sugestywnej i naszpikowanej jedzeniem książki. Niemal w każdym akapicie pojawiają się nowe, niecodzienne doznania kubków smakowych i zmysłu powonienia. Podczas lektury miałam wrażenie, że słyszę skwierczenie rozgrzanego oleju, a w powietrzu unosi się aromat prażonych na patelni przypraw. Autorka przemyca również opowieści o historii i kulturze Chin, mentalności oraz życiu codziennym mieszkańców dużych miast i wiosek na dalekich prowincjach, ale tak naprawdę wszystko o czym pisze, orbituje wokół jedzenia, w jakiś sposób się z nim łączy.

To bardzo „gęsta” książka, świetnie napisana, z lekkością, humorem i dużym dystansem do siebie, zachodniej cywilizacji oraz jej kulinarnych zdobyczy. Czyta się ją dosłownie jednym tchem, a przed oczami przemykają te wszystkie wspaniałości i okropności chińskiej kuchni. Po odwróceniu ostatniej strony będziecie zapewne bardzo głodni... Aby dać potwierdzenie tym wszystkim zachwytom, chciałam przytoczyć jakiś soczysty fragment, ale nie potrafiłam wybrać jednego jedynego. Najchętniej zacytowałabym całą książkę! To prawdziwa perełka. Gorąco zachęcam do spróbowania w najbliższym wolnym czasie płetwy rekina z syczuańskim pieprzem.

Ocena: 10/10

Fuchsia Dunlop, „Płetwa rekina i syczuański pieprz. Słodko-kwaśny pamiętnik kulinarny z Chin” (oryg. Shark's Fin & Sichuan Pepper. A Sweet-Sour Memoir of Eating in China), Świat Książki 2011, 342 s., cena 39,90 zł.