środa, 1 sierpnia 2012

Słodkie życie, długie życie

„W miasteczku długowieczności" Tracey Lawson
Ludzie zawsze marzyli o długowieczności. Dawniej wierzono magiczne właściwości amuletów lub naparów, które miały zagwarantować życie bardzo długie czy nawet nieskończone. Obecnie nad maksymalnym wydłużeniem ludzkiego życia pracują naukowcy, tworząc cudowne leki i odmładzające kosmetyki. Magia zamieniła się w chemię. A co z naturą, odżywianiem, trybem życia? Jeśli wierzycie, że współczesna medycyna to jedyne co może zagwarantować ludzkości długowieczność, przeczytajcie książkę o pewnym miasteczku, w którym żyje się długo... naturalnie.

Campodimelezwane miasteczkiem długowieczności, il paese della longevità, to miejscowość położona niemal w samym środku Włoch, u podnóży gór Aurunci. Średnia długość życia wynosi tam dziewięćdziesiąt pięć lat! Czy mieszkańcy Campodimele skrywają przed nami jakieś sekrety? Może codziennie w tajemnicy przed resztą świata połykają cudowne tabletki? Cóż... Swoje sekrety ma zapewne każdy. I niech tak pozostanie. Ale jedno jest pewne i nie jest to tajemnicą – sekret długowieczności campodimelańczyków nie tkwi w pigułkach, lecz w sposobie życia oraz odżywiania.

W miasteczku długowieczności. Rok przy włoskim stoleto książka brytyjskiej dziennikarki Tracey Lawson, opisującej dwanaście miesięcy swojego pobytu w tym wyjątkowym miejscu. Lawson dowiedziała się o Campodimele podczas szukania informacji na temat produktów spożywczych mogących wydłużyć życie. Ten temat żywo ją interesował, mimo iż nie jest lekarzem ani dietetykiem. W różnych miejscach trafiała na wzmianki o włoskim miasteczku, którego mieszkańcy niezwykle często dożywają setki. Światowa Organizacja Zdrowia włączyła „miasteczko wiecznej młodości” do projektu Monica, w ramach którego różne społeczności na całym świecie są badane pod kątem występowania chorób sercowo-naczyniowych. U ludzi z Campodilmele zaobserwowano zaskakująco niskie ciśnienie krwi oraz poziom cholesterolu. Dziennikarze pisali o nich jako o żywotnych staruszkach, nadal aktywnych, zdrowych i zadowolonych z życia, uprawiających warzywa w swoich ogródkach. Istna sielanka!

Lawson postanowiła sprawdzić na czym polega fenomen tego miejsca. Przybyła do Campodimele jesienią 2006 r. Oto jak opisuje swoje pierwsze wrażenia: „(...) zobaczyłam archetypiczną włoską wiejską idyllę: skupisko kamiennych domów, które przysiadły wysoko na czubku skąpanej w słońcu góry, wąskie i kręte uliczki otoczone średniowiecznymi murami z wieżyczkami, jedenastowieczny kościół z wysoką dzwonnicą i piazza z zapierającą dech w piersiach panoramą na leżącą poniżej dolinę. A wszędzie dookoła – potwierdzenie tego, co przywiodło mnie do tego miejsca: sędziwi rolnicy pracujący w gajach oliwnych, starsze panie wspinające się na drabiny, by zerwać winogrona z wysokich pnączy, babcie maszerujące stromymi schodami, niosące na głowach drwa na rozpałkę.”.

Cała książka pełna jest podobnych opisów. Niemal wszyscy w Campodimele, bez względu na wiek, pracują i cieszą się z tej pracy oraz jej owoców. Opowiadają dziennikarce o uprawie i zbiorach oliwek, hodowli świń i wyrabianych z ich mięsa kiełbaskach, zbieraniu ziół na zboczach gór, przygotowywaniu przetworów, poszukiwaniu amarene, wytwarzaniu wina i różnych innych smakołyków. Z opowieściami, które przekazuje czytelnikom Tracey Lawson, wiąże się też praktyka. Nie można przecież mieszkać w małym włoskim miasteczku przez trzy lata i nie spróbować tego życia na własnej skórze. Autorka zbiera więc owoce oraz zioła, pomaga przy wyrobie kiełbasek, przygotowuje własne dżemy i marynowane warzywa. A wszystko to naturale, cibo genuino (prawdziwe jedzenie), roba nostra (własne domowe produkty) – oto trzy najwaznieszje zasady jedzenia i gotowania w Campodimele. Uprawiasz pszenicę, pole nawozisz organicznie, zbierasz ziarno i mielisz je na mąkę, z której robisz zakwas na chleb albo pieczesz ciasto. Jeśli potrzebujesz ziół do chleba albo owoców do ciasta, wychodzisz do własnego ogrodu i zbierasz to, co akurat jest ci potrzebne. Jeśli nie masz swoich upraw, wędrujesz po łąkach na stokach gór Aurunci albo odwiedzasz przyjaciela lub sąsiada, u którego drzewa uginają się pod ciężarem wiśni. To naprawdę piękne życie.

Książka Tracey Lawson to zbiór krótkich opowieści, czy raczej obrazków z Campodimele. Na końcu każdego rozdziału zostały zamieszczone przepisy związane z daną porą roku i omawianymi składnikami lub tradycjami kulinarnymi. Przepisów jest w całej książce ponad 100! Wyróżnione są ciemniejszym kolorem stron i często zajmują więcej miejsca niż treść rozdziału. Receptury są proste, wypróbowane przez lata, skomponowane z niewielkiej liczby sezonowych składników. Możecie przyrządzić szalone ziemniaki, placek z ricottą i cynamonem, frittatę z dzikimi szparagami, potrawkę z bobu, zupę z szalotek z jajkiem albo nadziewane kwiaty cukinii. To zaledwie kilka znakomitych przykładów. Jeśli przepisy wydadzą się wam zbyt banalne, pomyślcie o tym, jak długo – w zdrowiu i szczęściu – żyją ludzie, którzy w ten sposób odżywiają się od zawsze. Czy nie chcielibyście spróbować takiego życia, choćby tylko kosztując „ich” potrawy?

Lektura tego „kulinarnego reportażu” jest bardzo przyjemnym doznaniem. Malownicze włoskie krajobrazy przeplatają się z pyszną, naturalną kuchnią, celebrowaniem jedzenia, a także pochwałą pracy i prostego życia w zgodzie z rytmem przyrody. Wyobraźnię pobudza dodatkowo szesnaście zdjęć przedstawiających różne dary ziemi lub gotowe potrawy, ale przede wszystkim mieszkańców Campodimele przy pracy, robiących dżem z amarene albo przecier z pomidorów na zimowe miesiące.

Autorka pisze już na samym początku książki: „Przyjechałam do Campodimele z nadzieją, że dowiem się, jak dłużej żyć, ale odkryłam coś znacznie ważniejszego – jak żyć dobrze”. Po przeczytaniu całości każdy z nas otrzyma w pigułce lekcję odżywiania, którą Tracey Lawson odrabiała przez wiele lat. Skorzystajcie z jej doświadczeń oraz wiedzy i praktyki mieszkańców miodowego pola (nazwa Campodimele ma swoje źródło w łacińskim Campus mellis – pole miodu). Być może nie macie za oknem wiejskiego krajobrazu i nie oddychacie na co dzień czystym górskim powietrzem, nie dysponujecie polem uprawnym ani nawet ogrodem, na którego pielęgnację i tak nie znaleźlibyście czasu. Coś jednak możecie zmienić – podejście do gotowania i jedzenia, filozofię żywienia, łączenia pokarmów i stosunek do karmiącej nas natury, której za wszystkie dary należy się głęboki szacunek oraz wdzięczność. Viva la Dolce Vita!

Ocena: 9/10

Tracey Lawson, „W miasteczku długowieczności. Rok przy włoskim stole” (oryg. A Year in the Village of Eternity), Czarne 2012, seria Dolce Vita, 435 s., cena 39,90 zł.

Książka na stronie wydawcy: czarne.com.pl/?a=3459