czwartek, 13 września 2012

Świnia nie taka smaczna, jak ją malują

Georgeanne Brennan, „Świnia w Prowansji. Dobre jedzenie i proste przyjemności w południowej Francji”
Zielone prowansalskie wzgórza, mały domek z drewnianym dachem, w piecu wesoło buzuje ogień. Wszędzie unosi się zapach dzikich ziół, duszonych warzyw i mięsa. Życie jest piękne, pełne smaków, intensywne, a jednocześnie spokojne. Opowieści o wyrwaniu się z okowów współczesnego, zindustrializowanego świata, zamieszkaniu na prowincji pięknego kraju i gotowaniu zdrowych, pysznych potraw z sezonowych składników cieszą się bardzo dużą popularnością. Zazdrościmy autorom odwagi oraz nowego, sielskiego życia pełnego zniewalających aromatów. Uwielbiam takie historie, ale po lekturze książki Georgeanne Brennan czuję się nieswojo. Czyżby „Świnia...” była niedoprawiona?

Z wielkim zapałem sięgałam po kolejne książki z serii Dolce Vita, które zaprezentowało polskim czytelnikom wydawnictwo Czarne. Wspaniała oprawa graficzna momentalnie przykuwa wzrok, kuszą apetyczne tytuły. Moje niekwestionowane faworytki to „W miasteczku długowieczności” oraz „Język baklawy”. Miałam nadzieję, że „Świnia w Prowansji” do nich dołączy, tworząc w ten sposób Wielce Smakowitą Trójcę. Ale jestem nieco rozczarowana. Może było za krótko – niewiele ponad 200 stron, może za późno – autorka opisuje wydarzenia sprzed wielu lat, a wspomnienia ulegają przecież procesowi blaknięcia, zapachy i pierwsze wrażenia są ulotne... Wbrew pozorom zamknięcie w książce smakowito-sielankowych doznań nie jest takie proste. Mam wrażenie, że autorka trochę męczyła się pisaniem i chyba nie miała do końca sprecyzowanego pomysłu na to, jak sprzedać swoją historię.

Georgeanne Brennan jest uznaną autorką książek kulinarnych. Za jedną z nich (The Food and Flavors of Haute Provence) otrzymała nagrodę Jamesa Bearda. Pisze książki, prowadzi kursy gotowania i uwielbia kucharzyć. We wczesnych latach siedemdziesiątych postanowiła wyjechać z południowej Kalifornii wraz z mężem oraz córeczką i prowadzić spokojne, wiejskie życie we Francji. Rodzina zamieszkała w Prowansji, gdzie hodowali kozy i świnię, wyrabiali tradycyjny kozi ser, którego od dawna nie produkował już nikt w okolicy. I właściwie kwestia wyrobu sera to jedyne, co mi się naprawdę podobało i co wyraźnie zapamiętałam z lektury. Szkoda, że nie poświęcono temu więcej uwagi. Książka mogłaby przepysznie pachnieć jeszcze parującym, ciepłym kozim mlekiem...

Autorka niby opisuje różne potrawy i sposoby ich przygotowania, ale nie czułam w powietrzu żadnych zapachów (oprócz wspomnianego mleka). Nie potrafiłam wyobrazić sobie smaków i radości z ucztowania. Historie są spisane powierzchownie, bez ekscytacji, bez klimatu. Brennan nie przeniosła mnie do Prowansji... Za dużo miejsca poświęca sprawom mniej przyjemnym, jak świniobicie albo choroba czy śmierć zwierząt. Owszem, życie składa się także ze smutnych momentów, ale w tak krótkiej opowieści należałoby zachować rozsądną równowagę składników. Przeszkadzała mi także poszatkowana narracja oraz nagłe zmiany czasu i przestrzeni. Elementy układanki (np. dzieci, mąż) to pojawiają się, to znikają. W końcu nie jestem w stanie stwierdzić gdzie jestem, ile czasu minęło, skąd i dlaczego pojawiły się nowe osoby, gdzie podziali się ci, których już poznałam. Kiedy jakiś wątek zaczyna zaciekawiać, szybko zostaje ucięty, jakby autorka nie chciała za dużo powiedzieć. Niestety, nie wpływa to korzystnie na obraz całości. Nie oczekuję pikantnych szegółów z prywatnego życia, ale odrobina prawdziwej Brennan na pewno nie zaszkodziłaby książce. A tak... nie ma choćby wrażenia autentyczności, nie ma atmosfery. Przewijają się jakieś postaci, ale nic na ich temat nie można powiedzieć. Stają się czytelnikowi obojętne. Wielka szkoda.

Po każdym z ośmiu rozdziałów podany jest jeden przepis związany w jakiś sposób z przedstawionym właśnie wydarzeniem, tudzież kulinarnym składnikiem. Możecie przyrządzić na przykład sałatkę z koziego sera z grzankami, kurczaka nacieranego jałowcem i nadziewanego grzybami, bouillabaisse w stylu tulońskim albo zupę warzywną z sosem czosnkowo-bazyliowym. Zazwyczaj przy takich lekturach mam ochotę od razu coś upichcić. Brennan zafundowała mi jednak głodówkę, choć same przepisy wydają się niezwykle smakowite. Sądząc po recenzjach i opiniach innych osób, może nie jest jednak z tą książką aż tak źle. Może jestem zbyt wybredna? A może Brennan wypadła blado tylko z powodu porównania do wcześniej przeczytanych, wspaniałych książek Lawson i Abu-Jaber? Tam smaki, zapachy i emocje sączyły się niemal z każdego zdania. U Brennan słychać tylko chaotyczne kwiczenie świnki. Po uznanej autorce książek kulinarnych i wielkiej smakoszce spodziewałam się czegoś więcej.

Chciałabym napisać, że jest to wspaniała i motywująca opowieść o realizowaniu marzeń, nawet tych najbardziej zwariowanych. O celebrowaniu życia, miłości do jedzenia, pięknej Prowansji i życzliwych ludziach. O świecie, który jest feerią barw, od złoto-pomarańczowych wschodów słońca nad łąkami po szaro-brązowy kolor ziemi karmiącej i dającej schronienie. Niestety, nie wpadłam w stan zachwytu, choć naprawdę bardzo mocno się starałam. Na każdej stronie szukałam punktu zaczepienia, okazji do wysnucia na kanwie opowieści własnych pięknych wizji, tego upragnionego „czegoś”. Przez chwilę były kózki oraz towarzyszące im sympatyczne, zabawne historie, ale szybko zostały zmarginalizowane. Cieniutką „Świnię w Prowansji” warto jednak przeczytać – chociażby właśnie dla kozich serów, w których jeszcze przed lekturą się rozsmakowałam. Może Brennan napisze kiedyś inną książkę, głębszą, intensywniejszą, pełną żywych wzruszeń i radości. Dla autorki oczywiście plus za odwagę i spełnianie marzeń oraz propagowanie dobrego, wartościowego jedzenia – zarówno potraw, jak i sposobu ich spożywania, z radością i uwagą. Jednak póki co do wieprzowiny mnie nie przekonała...

Ocena: 5/10

Georgeanne Brennan, „Świnia w Prowansji. Dobre jedzenie i proste przyjemności w południowej Francji” (oryg. A Pig in Provence. Good Food and Simple Pleasures in the South of France), Czarne 2010, 235 s., cena 32,50 zł.

Książka na stronie wydawcy: czarne.com.pl/katalog/ksiazki/swinia-w-prowansji

* Dziękuję wydawnictwu za przekazanie egzemplarza do recenzji.