wtorek, 3 września 2013

Magiczna i smakowita

Laura Esquivel, „Przepiórki w płatkach róży. Powieść w zeszytach na każdy miesiąc, przepisy kucharskie, historie miłosne, tudzież porady domowe zawierająca”
„Przepiórki w płatkach róży”, powieść meksykańskiej autorki Laury Esquivel, wydana po raz pierwszy w 1989 roku, szybko zyskała miano klasyki literatury kobiecej, a dziś także kulinarnej. To piękna historia o miłości, skomplikowanych relacjach rodzinnych, konwenansach, trudnych wyborach i kuchennej alchemii. Nie jest to zwyczajne czytadło dla pań, niezobowiązująca opowieść o niełatwych losach dwójki zakochanych. Książka jest pełna kulturowych smaczków oraz magicznego realizmu w najlepszym wydaniu. Pokazuje fizyczną siłę uczuć i marzeń, kobiecą determinację i nadnaturalną moc drzemiącą w każdej potrawie, którą doprawimy szczerymi emocjami.

Laura Esquivel przedstawia historię piętnastoletniej Tity (Josefity) pochodzącej z tradycyjnej meksykańskiej rodziny De la Garza. Tita jest najmłodszym dzieckiem Mamy Eleny, która po przedwczesnym urodzeniu ostatniej córki i śmierci męża twardą ręką zarządza ranczem. Dziewczynka nie zaznaje ani matczynej miłości, ani radości beztroskiej zabawy z siostrami. Od najmłodszych lat przesiaduje w kuchni ze starą kucharką Nachą. Ale zdaje się, że jest to dla niej miejsce wprost idealne, jakby urodziła się po to, żeby gotować, smakować i czarować jedzeniem... Pewnego dnia Tita zakochuje się w młodym sąsiedzie Pedrze. Z wzajemnością. Chłopak szybko prosi Mamę Elenę o rękę dziewczyny, ale małżeństwo nie może zostać zawarte. Rodzinna tradycja mówi bowiem, że najmłodsza córka ma zostać w domu i jako panna opiekować się matką aż do jej śmierci. Mimo dramatycznych próśb, Mama Elena nie zmienia zdania. Tradycja – rzecz święta. Ale proponuje Pedrowi ożenek ze starszą siostrą Tity, Rosaurą. Chłopak decyduje się na ten krok tylko po to, by być bliżej ukochanej. Mama Elena jest jednak czujna i karze Titę za każdy przejaw niesubordynacji. Młodzi nie mogą przebywać razem sam na sam, rozmawiać bez świadków, a nawet na siebie patrzeć.

Kiedy Tita poznaje powód decyzji Pedra, zaczyna przyrządzać niesamowite potrawy, za pomocą których przekazuje mu swoje gorące uczucia. Z kuchnią łączy ją wyjątkowa więź, toteż gdy gotuje, wrzuca do garnków nie tylko potrzebne składniki, lecz także magiczną moc zaklętą w jej łzach, krwi czy po prostu w myślach. I tak jedzenie staje się niejako „nośnikiem” zakazanej miłości, materią, w której Tita i Pedro mogą dyskretnie, choćby częściowo, realizować swą namiętność. Nasze myśli i uczucia „przekazywane” potrawom mają wielką moc. Zresztą prawda ta jest ogólnie znana – danie przygotowane z czułością będzie smakowało o wiele lepiej niż to, które powstało w gniewie. Ale potrawy Tity oprócz wybornego smaku mają jeszcze jedną właściwość: w zależności od nastroju kucharki mogą wzruszyć lub zasmucić jedzących, wprawić ich w stan radosnej euforii, przyprawić o niestrawność albo rozpalić silne pożądanie, czy wręcz żywy ogień. Jakie będą konsekwencje takiego gotowania? Czy Tita przeciwstawi się zaborczej matce i połączy z Pedrem, czy też ułoży sobie życie zupełnie inaczej? Jak potoczą się losy jej sióstr? O tym przeczytajcie sami.

Nad wyraz interesujące są relacje Mamy Eleny z trzema córkami, zdominowanymi przez rodzicielkę. Także motyw działania Pedra wydaje się być nie do końca oczywisty i romantyczny. Tita wiele poświęca dla tej miłości, naraża się matce, odrzuca pomoc innych, w tym szlachetną propozycję doktora Browna, by tylko być z Pedrem, który zupełnie nie dba o to, w jaki sposób Tita będzie musiała za tę bliskość zapłacić. Obserwowanie bohaterów, również drugoplanowych, sprawia czytelnikowi ogromną przyjemność. Postacie są ciekawe, targane sprzecznymi emocjami, często uwięzione pomiędzy tym, co należy i co podpowiada im serce. W końcu jednak stają przed koniecznością podjęcia jakichś kroków, nie zawsze takich, jakich by sobie życzyli. Ku mojemu zdziwieniu, nie polubiłam głównych bohaterów. Związek Tity i Pedra jest piękny w swym dramatyzmie i nadnaturalności, jednak niektóre ich decyzje oraz prowadzące do nich motywy budziły moją niechęć. Ale to chyba dobrze, chyba tak właśnie ma być, że literatura wywołuje w czytelniku silne emocje, niekoniecznie pozytywne. I choć nie kibicowałam miłości głównych postaci, nie stały mi się bliskie (bardziej od nich polubiłam Nachę, Chenchę, Gertrudis i doktora Browna), to powieść pochłonęłam w jeden wieczór, z wypiekami na twarzy.

Styl książki chwilami jest lekki, niezobowiązujący, jak przystało na czytadło dla kobiet, zdarzają się fragmenty wyraźnie słabsze językowo, a nawet dziwne pod względem literackim, ale większa część powieści to naprawdę wspaniałe, magiczne pisarstwo, które porywa nas w niezwykły świat. I jakiekolwiek by były indywidualne odczucia czytelnika, pozytywne czy negatywne, „Przepiórki w płatkach róży” nie pozwalają o sobie zapomnieć... Ta książka po prostu nie ma sobie podobnych! Nie można jej porównać do żadnej innej. Chwilami ckliwa i banalna, chwilami mocno zaskakująca, wręcz gorszącą. Dziwny przekładaniec, który zjada się z ogromnym apetytem. Autorka wzbogaca opowieść wątkami historycznymi (akcja została osadzona w czasach Rewolucji Meksykańskiej), indiańskimi wierzeniami i społecznymi konwenansami. Znajdziecie tu również wiele interesujących porad, przydatnych w ówczesnym codziennym życiu, m.in. jak przechowywać jajka nawet ponad rok, jak skutecznie zlikwidować pluskwy, przygotować płukankę przeciwko przykrym zapachom z ust, zapobiegać bliznom po oparzeniu dzięki korze drzewa tepezcohuite albo zrobić czarny atrament do pisania.

Na koniec zostawiłam to, co najlepsze, czyli kulinaria. Jedzenie odgrywa w książce niebagatelną rolę. Po spożyciu potraw Tity, doprawionych jej aktualnym nastrojem, biesiadnicy przeżywają nie tylko emocjonalne wzloty i upadki, lecz doznają też rozmaitych fizycznych wrażeń. Niektóre są chwilowe, inne skutkują trwałymi zmianami w życiu jednostki lub całego otoczenia. Poza tym posiłki są jedyną formą kontaktu między zakochanymi – Titą i Pedrem. Każdy z dwunastu rozdziałów powieści, zatytułowanych nazwami kolejnych miesięcy roku, jest poprzedzony przepisem na tradycyjną meksykańską potrawę związaną z danym rozdziałem. Znajdziecie tu przepis na gwiazdkowe bułeczki, ulubione danie Tity, tytułowe przepiórki w płatkach róży, mole z indyka z migdałami i ziarnem sezamowym, zupę ogonową, champandongo, wyśmienitą pitną czekoladę oraz kołacz na święto Trzech Króli, kiełbasę na sposób północny, przygotowywany specjalnie dla Gertrudis deser torrejas, fasolę na sposób tezcucański i chile w sosie orzechowym. Jest też tort weselny z siedemnastu jajek i mnóstwa cukru, który Tita wraz z Nachą pieką na ślub Rosaury z Pedrem. Mnożą składniki razy dziesięć, aby wystarczyło dla wszystkich gości. Na początku jednego z rozdziałów pojawia się zupełnie inny „przepis”, mianowicie na zapałki – bynajmniej nie do jedzenia. Z kolei w tekście wpleciona jest jeszcze receptura na sorbet jaśminowy, którą Tita przekazuje ciotce Johna Browna.

Przepis na tytułowe przepiórkiListy składników, oprócz sorbetu, wyliczone są na lewej stronie, na początku każdego rozdziału. Produktów jest niewiele i są raczej łatwo dostępne, nawet dziś. Problemem może być zakup różnych wymienionych w książce odmian chile oraz ziaren kakaowca, krowich kiszek na kiełbasę, ogonów wołowych, sera manchego i wędzonego alejo, cykaty, chicharron (smażona skóra wieprzowa) oraz listków stequesquite. Opisy przygotowania wplecione są w powieść. Niektóre stosowane techniki kulinarne są albo zbyt egzotyczne, albo za bardzo archaiczne, by z nich dziś korzystać, ale większość czynności można wykonać dzięki współczesnym sprzętom kuchennym. Mimo iż książkowe dania zapewne udałoby się odtworzyć w domu, zwłaszcza osobom bardziej doświadczonym kulinarnie, to nie zapałałam chęcią ich przyrządzenia. (Może z obawy przed ewentualnymi skutkami?) Receptury traktuję raczej jako ciekawostkę i jednocześnie niezwykle ważną przyprawę, bez której powieść nie byłaby tak magiczna, porywająca i smakowita.

Trzy lata po wydaniu książki powstała jej adaptacja filmowa, wyreżyserowana przez Alfonso Arau, męża Laury Esquivel. Na szczęście obejrzałam ją po przeczytaniu powieści, choć, szczerze powiedziawszy, nie dotrwałam do końca filmu... Zdecydowanie odradzam adaptację przed lekturą! Zresztą po przeczytaniu książki lepiej pozostać wyłącznie z własnym wyobrażeniem i niesamowitym klimatem wykreowanym przez autorkę na papierze. Najnowszą polską edycję „Przepiórek w płatkach róży”, tegoroczną, zawdzięczamy wydawnictwu Znak. Powieść została ładnie wydana, na przyjemnym, kremowym papierze, z dużą czytelną czcionką i zmysłową okładką. Edycję wzbogaca przedmowa autorki, skierowana do polskich czytelników. Naprawdę warto mieć tę pozycję w swoim księgozbiorze. To piękna historia, pachnąca i namiętna. Trochę dramatyczna, trochę dziwna. Twarda rzeczywistość przeplata się w niej z magią i absurdem, smutek miesza się z radością, powaga z humorem. Pożądanie ze smakami meksykańskiej kuchni. Wielka szkoda, że tak szybko się kończy... Kto jeszcze nie skosztował, koniecznie powinien nadrobić zaległości.

A na koniec, z nadzieją, że do lektury nie trzeba was dłużej zachęcać, to, co w książce na początku: „I do łoża, i do stoła jeden tylko raz się woła...”


Laura Esquivel, „Przepiórki w płatkach róży. Powieść w zeszytach na każdy miesiąc, przepisy kucharskie, historie miłosne, tudzież porady domowe zawierająca” (oryg. Como agua para chocolate), Znak 2013, 237 s., cena 29,90 zł.

Książka na stronie wydawcy (z przykładowym fragmentem): www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3748,Przepiorki-w-platkach-rozy