poniedziałek, 30 grudnia 2013

Szczypta książki

Olga Kwiecińska, Agata Ziemnicka-Łaska, „Szczypta smaku”
Olga Kwiecińska i Agata Ziemnicka to znany z telewizji kulinarno-dietetyczny duet. Najpierw prowadziły „Rewolucję na talerzu”, a później program „Szczypta smaku”. Obie produkcje doczekały się wersji książkowych, co niezmiernie mnie cieszy, ponieważ oglądanie pań w akcji i słuchanie ich komentarzy nie jest moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu. Coś mi w ich sposobie telewizyjnego bycia nie pasuje... Książka to co innego. Z wielkim zapałem zabrałam się za lekturę papierowej „Szczypty smaku”, ale, niestety, oczekiwania swoje, a rzeczywistość swoje. To naprawdę szczypta – objętości, przepisów, cennych, mądrych rad. Jest ładnie i nawet niewielką liczbę receptur można wybaczyć, ale dziewczyny najwyraźniej nie podeszły do pisania „książki” poważnie. Wiele tu niedociągnięć. Nie każdemu czytelnikowi zrównoważy je przyjemna szata graficzna i ewentualna sympatia do autorek.

Bułeczki z pastami na śniadanieGdyby nie formalna definicja, mówiąca, że broszurą jest wydawnictwo liczące do czterdziestu ośmiu stron, najchętniej pisałabym o „Szczypcie smaku” właśnie jako o broszurze. Właściwie nie otrzymujemy wiele więcej... 111 stron, odliczając tylko spisy, to naprawdę skromna objętość. W oficjalnym trailerze książki, dokładnie w 28 sekundzie, widać grzbiet reklamowanej publikacji, dużo grubszy niż ten, który posiada mój gotowy egzemplarz... Najwyraźniej książka po drodze nieco „schudła”. Szkoda. Ale nie objętość czyni przecież książkę dobrą i przydatną. Wiele grubych publikacji niewiele ma czytelnikom do zaoferowania, a znam też kilka niewielkich tytułów, które mogą w kuchni wywołać dużo pozytywnego zamieszania. Jednak „Szczypta smaku” do nich nie dołączy.

Zaczyna się od kilku słów od autorek, które tak sformułowały przesłanie niniejszej książki: „Skoro ograniczanie jedzenia ma tak negatywny wpływ na nasze zdrowie, samopoczucie i wagę – nie stosujmy reżimowych, sprzecznych z naszymi potrzebami diet i zaleceń żywieniowych, ale jedzmy zgodnie z potrzebami ciała, nasycając zmysły i żołądek”. Oczywiście, jak najbardziej, podpisuję się pod tym. Katorżnicze diety zazwyczaj przynoszą więcej frustracji niż korzyści. Ale żeby jeść zgodnie z potrzebami ciała, żeby móc się wsłuchać w jego sygnały i odpowiednio je interpretować, należy najpierw wyjść z koła błędnych schematów żywieniowych utrwalanych przez lata. Trzeba pozbyć się zbędnych chemicznych dodatków, konserwantów, barwników itd., nadmiaru soli, cukru, produktów rafinowanych i przetworzonych. Nasze kubki smakowe muszą odżyć. Nasze ciała przypomnieć sobie o naturalnych smakach i zapachach. Dopiero wtedy można jeść to, co podpowiada nam organizm. Inaczej niektórzy usłyszą: „zjedz batona”, „zjedz chipsy i napij się coli”, „hamburger, hamburger, hamburger...” i uwierzą, czytając tę książkę, że to dla nich najlepsze rozwiązanie! Może przesadzam, ale jeśli autorki rzeczywiście uważają się za autorytety, wszystko powinno być przemyślane i dokładnie wyjaśnione. Czytelnik może być przecież w tym temacie zupełnym laikiem. Nie każdy będzie potrafił odpowiednio przetrawić i wykorzystać ich porady, wyciągnąć z nich coś dla siebie. Szkoda.

Makaron z cukinią
Dalej Agata i Olga wyjaśniają, że nie są profesjonalnymi kucharkami ani mistrzyniami szybkiego siekania. Piszą o tym, że po prostu lubią jeść i gotować, że pełne kobiece kształty są dobre, a odchudzanie się jest złe. A ponieważ coś jeść trzeba i to codziennie, warto jeść mądrze i zdrowo. Zachęcają przy tym do korzystania z ich prostych propozycji: „To może być niezwykle przyjemne i wciągające, relaksujące i wyciszające – ugotować z kilku składników aromatyczne, ładnie wyglądające, pyszne danie”. Chcą, by przez gotowanie i dobre domowe jedzenie wyrażać szacunek do samych siebie oraz osób, które siadają z nami przy stole: „Gotowanie posiłku dla siebie i rodziny, ze świadomością, jak wpłyną na nas poszczególne składniki, może nawet przypominać warzenie przez wiedźmę magicznych eliksirów: na wzmocnienie, na urodę, na płodność, na uspokojenie…”. Pięknie. Przynajmniej w teorii. Przy przepisach nie znajdziecie bowiem żadnych wskazówek na temat właściwości wykorzystywanych produktów i ich wpływu na nasz organizm, zdrowie, samopoczucie, urodę. Wszystkie początkujące kuchenne „wiedźmy” i „magowie” muszą więc poszukać tych informacji gdzie indziej. Szkoda.

Po krótkim wprowadzeniu zaczyna się właściwa treść publikacji, czyli przepisy podzielone na osiem rozdziałów: śniadania inaczej; kanapki inaczej; lunchbox; rodzinny obiad; romantyczna kolacja, czyli afrodyzjaki; włoska mamma; francuskie inspiracje; słodkości z piekarnika. Brzmi nieźle. Każdy rozdział poprzedzony jest króciutkim wstępem i klimatycznym, całostronicowym zdjęciem pełnym rozmaitych bibelotów, notatek i charakterystycznych dla danego rodzaju posiłku pyszności. Przewracam kartkę i czekam na lawinę fantastycznych kulinarnych pomysłów! Szybko wyrzucam sobie naiwność – ilu przepisów się spodziewałam na stu stronach? Stu, osiemdziesięciu, pięćdziesięciu? Pudło. W tej książeczce są dokładnie dwadzieścia cztery receptury. Po trzy w każdym rozdziale. Maksimum minimalizmu. Szczypta w dosłownym znaczeniu tego słowa. I ta publikacja ma być moim „pomocnikiem” w codziennym gotowaniu? Co będzie po miesiącu? Ile wariacji można wymyślić na temat jednego dania? Oczywiście bardzo dużo, ale czy właśnie o to chodziło? Wolałabym zamiast ośmiu rozdziałów z trzema przepisami, trzy rozdziały z ośmioma przepisami. A tak... przy niczym nie można się na dłużej zatrzymać, każdy temat potraktowany jest pobieżnie. Ogromny niedosyt. Szkoda.

Beza kawowo-daktylowa
Ale może same przepisy ratują publikację? Może są tak wspaniałe, oryginalne, zdrowe i apetyczne, że resztę można autorkom wybaczyć? (Pomijam fakt, że wszystkie receptury można znaleźć na oficjalnej stronie programu „Szczypta smaku”, nie ma tu ani jednego nowego pomysłu. Nie mam tego za złe. Lubię mieć przepisy w formie książkowej, choć kilka nowych na pewno by nie zaszkodziło...) Na śniadanie Olga i Agata proponują pełnoziarniste bułeczki z pastami, omlet z chrupiącymi warzywami i guacamole albo którąś z nietypowych kanapek, np. panini z łososiem, ogórkiem i pesto z koperku. Na lunch sałatka makaronowa z cukinią albo placuszki z zielonego groszku z sosem jogurtowym. Na rodzinny obiad zielona zupa, steki z marchewką i szarlotka – niestety, z białym cukrem. Cukier pojawia się jeszcze kilka razy, mimo iż we wstępie autorki dumnie zapewniają: „Nie lubimy lukru i białego cukru”. Dalej piszą: „Czasami też jemy niezdrowo. Ale świadomie i bez wyrzutów sumienia”. Cóż...

Wróćmy do menu. Na romantyczną kolację autorki proponują m.in. małże w białym winie i tartaletki czekoladowe. Po włosku gotują rosół, ravioli z wołowiną, szpinakiem i orzeszkami pinii oraz ossobuco alla Milanese, a po francusku tartę z kopru włoskiego w pomarańczach, wołowinę po burgundzku i sałatkę nicejską z grillowanym tuńczykiem. Na koniec słodkości z piekarnika, choć pierwsza z trzech propozycji – szybki deser z różaną bitą śmietaną – pieczenia nie wymaga... Za to na pewno piecze się cytrynowe torciki z bazyliowym syropem i lemon curd oraz bezę kawowo-daktylową – oba desery pełne białego cukru. Potrawy nie są porywające, ale być może to wrażenie jest spowodowane zbyt małą ich liczbą, niewielkim wyborem dla czytelnika. Nie są aż tak proste i szybkie do przygotowania, jak można się było spodziewać po przeczytaniu wstępu. Ale nie są też bardzo wykwintne i złożone. Nie wiem kto miałby z nich skorzystać, jednak skłaniałabym się raczej ku początkującym kucharzom, niekoniecznie zainteresowanym zdrowotnymi aspektami potraw. Desery wypadają zdecydowanie najsłabiej. Pełne cukru, tłuste, kaloryczne. A przecież jest tyle zdrowych, słodkich możliwości! Pod tym względem całkowite rozczarowanie. Szkoda.

Wprowadzenie do kolejnego rozdziału
Przy przepisach nie ma podanej liczby porcji, czego bardzo nie lubię. Autorki zapomniały również o wymiarach form do pieczenia. Lista składników wydrukowana jest kolorem, zamieszczony pod spodem opis przygotowania podzielony zazwyczaj na kilka kroków, choć poszczególne akapity powinny być krótsze. Podczas pichcenia trudno się odnaleźć w dłuższym tekście. Przy każdym przepisie znajduje się duże zdjęcie gotowej potrawy. Za fotografie odpowiedzialna jest Ola Grochowska. Zdjęcia prezentują się bardzo ładnie – przynajmniej większość. Miło na nie popatrzeć, choć niektóre niezbyt wiernie oddają opisywane danie (np. sałatka makaronowa z cukinią – na zdjęciu cukinia podsmażana przez trzy minuty, według przepisu, wygląda na surową, podobnie fasolka szparagowa w sałatce nicejskiej, ale może to tylko moje wrażenie...). Dodatkowo w każdym rozdziale, poza słodkościami, pojawiają się rady dotyczące np. kupowania awokado, przechowywania wędlin i serów, gotowania szparagów, wykorzystania klarowanego masła, rodzajów wołowiny czy przyrządzania domowego makaronu.

Na końcu został zamieszczony spis potraw w podziale na pięć kategorii: przystawki, śniadania (siedem); zupy (trzy); dania główne (pięć); sałatki i dania warzywne (pięć, niewiele jak na książkę o zdrowym odżywianiu); desery (pięć) oraz spis treści, z wypisanymi recepturami w kolejności ich pojawiania się w książce. Wizualnie publikacja prezentuje się bardzo przyjemnie. Okładka miękka ze skrzydełkami, z wybiórczym lakierem na napisach, kredowy biały papier, szerokie marginesy i dużo światła na stronach. Czytelny, ładny krój czcionki. Stonowana kolorystyka i dużo barwnych fotografii. Szkoda tylko, że objętość nie jest dwa lub trzy razy większa, a treść bardziej dopracowana.

Mam mieszane uczucia. Za dużo tu jednak niedociągnięć, za dużo „szkoda”. W porównaniu z poprzednią książką Kwiecińskiej i Ziemnickiej – „Rewolucją na talerzu” – „Szczypta smaku” wypada bardzo blado i nie wnosi nic nowego ani do mojej kulinarno-dietetycznej wiedzy, ani do zbioru ulubionych, ciekawych przepisów. Cena jest co prawda niewielka, a wydanie miłe dla oka, jednak przed zakupem warto zweryfikować swoje oczekiwania i zastanowić się kilka razy.


Olga Kwiecińska, Agata Ziemnicka-Łaska, „Szczypta smaku”, Wydawnictwo Literackie 2013, 115 s., cena 24,90 zł.

Książka na stronie wydawcy (z przykładowym fragmentem): www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2601/Szczypta-smaku---Olga-Kwiecinska