piątek, 21 lutego 2014

Przeciętna kolacja

Barbara O’Neal, „Jak znaleźć przepis na szczęście”
„Jak znaleźć przepis na szczęście” to pierwsza wydana w Polsce powieść Barbary O’Neal, prosta obyczajowo-romantyczno-kulinarna historia dla… niewybrednych czytelników. Od czasu do czasu lubię zagłębić się w coś lżejszego, zwłaszcza jeśli choćby część akcji ma związek z gotowaniem, szczególnie w profesjonalnej restauracji, jednak ta publikacja mocno mnie rozczarowała. Niby są wszystkie składniki potrzebne do stworzenia smakowitego, lekkiego czytadła, w sam raz do zabrania na plażę lub schrupania w zimowy wieczór, z ciepłą herbatą przy buzującym w kominku ogniu. Ale…

Elena Alvarez, główna bohaterka powieści, zbliżająca się do czterdziestki mistrzyni kulinarna, zmaga się z psychicznymi i fizycznymi upiorami z przeszłości. Przed laty straciła w wypadku samochodowym najbliższych, siostrę i narzeczonego. Na jej plecach została paskudna blizna, która nie pozwala zapomnieć o tragedii. Na początku książki Elena traci pracę i ukochanego, ale jej łzy znikają tak szybko, jak się pojawiły, bo dosłownie zaraz za rogiem czeka na nią niespodzianka – prezent od losu. Kobieta otrzymuje propozycję wyjazdu do malowniczego Aspen, gdzie obejmuje posadę szefa kuchni restauracji znanego reżysera Juliana Liswooda. Elena kompletuje załogę, układa menu i rozkręca na nowo podupadający lokal, nazywany teraz Pomarańczowym Niedźwiedziem. Restauracja odnosi sukces, Elena w końcu pozwala sobie na uczucie – oczywiście do swojego nowego pracodawcy. Zaprzyjaźnia się z jego córką z poprzedniego związku dzięki miłości do psów. Aspen, pyszne jedzenie, psy, miłość. Bajka. Tylko trochę zbyt mdła.

Nie mam nic przeciwko opowieściom z pozytywnym zakończeniem. Przeciwnie – właśnie takie podobają mi się najbardziej! Ale ta historia jest zbyt banalna, za bardzo przewidywalna i wręcz przesiąknięta irytującymi rozmyślaniami nad sensem związków, niemożnością bycia z kimś, związania się, zaangażowania itd., itp. Mało to optymistyczne… Niby dorośli ludzie, a problemy jak u niedojrzałych nastolatków. Niesmak. I chyba właśnie ten aspekt najbardziej „drażni” mnie w powieściach Barbary O’Neal. Mimo ciepłego zakończenia tej konkretnej powieści, wcale nie czułam radości, wewnętrznego ciepła. Lektura była trudna, mozolna. Gdybym miała chandrę, chyba bym się z niej czytaniem nie wyleczyła…

Momentami książka bywa jednak budująca i ciekawa, zwłaszcza dla osób zainteresowanych restauracyjnym zapleczem. O’Neal opisuje kolejne poczynania Eleny związane zarówno z wystrojem lokalu, obsługą i menu, jak również akcjami marketingowymi mającymi wypromować nowe miejsce. Oczywiście tych fragmentów mogłoby być więcej, ale i tak odrobinę gastronomicznego światka można tu „podejrzeć”. Autorka przez ponad dziesięć lat była związana z tą branżą, więc jej opisy nie są jedynie wynikiem pracy bujnej wyobraźni. W powieści o restauracji i szefowej kuchni nie mogło zabraknąć scen samego gotowania i opisów smakowitych potraw. Dodatkowo autorka, jak to ma w zwyczaju, podzieliła się z czytelnikami ponad czterdziestoma przepisami na różnorodne dania, głównie kuchni meksykańskiej, pojawiające się na kartach książki. Każdy z łatwością przygotuje pozole, gorącą czekoladę Majów, wołowinę w sosie własnym, bakławę z granatem, chleb zmarłych, churros, tamales z wieprzowiną i czerwonym chili, meksykański rosół albo ciasteczka weselne. Składniki bez problemu kupicie w polskich sklepach.

Jak na mój gust, fabuła powieści jest zbyt przewidywalna, a motyw świata duchów wprowadzony nieudolnie. Wciąż na pierwszym miejscu z książek tej autorki jest u mnie „Recepta na miłość”. W „Jak znaleźć przepis na szczęście” nie ma dynamicznej, zaskakującej akcji ani barwnych bohaterów, ani przyjemnego ciepła piekarni... Do żadnej postaci nie zapałałam sympatią, nawet do Eleny. Nie kibicowałam jej „odradzaniu się”, nowemu związkowi czy sukcesowi Pomarańczowego Niedźwiedzia. Byłam po prostu… znudzona – jej wahaniem, rozterkami w stylu „czy jestem gotowa na nowy związek”, rozpamiętywaniem przeszłości. Tylko opisy kulinarne i ciekawość pracy na zapleczu profesjonalnej kuchni trzymała mnie przy lekturze. Może czas na dłuższą przerwę od tego typu książek?

Jeśli uwielbiacie proste historie o ludzkich dramatach i miłościach, zabarwione wątkami kulinarnymi, możecie spróbować również tej powieści. Ale w literackim menu jest tyle innych, pyszniejszych pozycji, że akurat tę, raczej słabą, można sobie odpuścić.


Barbara O’Neal, „Jak znaleźć przepis na szczęście” (oryg. The Lost Recipe for Happiness), Wydawnictwo Literackie 2012, 463 s., cena 34,90 zł.

Książka na stronie wydawcy (z przykładowym fragmentem): www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2377/Jak-znalezc-przepis-na-szczescie---Barbara-ONeal