czwartek, 17 stycznia 2013

Wspomnienia, które smakują wybornie

Izabela Czajka-Stachowicz, „Małżeństwo po raz pierwszy”Kochała sztukę i miała prawdziwy dar przyciągania artystów. Niezwykle wysoko ceniła sobie swoją wolność i niezależność. Cieszyła się życiem, biorąc z niego garściami. Z jeden strony cudowna i pełna serdecznych uczuć dla innych ludzi. Z drugiej – zwariowana egoistka, która zmieniała mężczyzn jak rękawiczki, nie myśląc wiele o ich złamanych sercach. Kobieta otwarta i bezpretensjonalna. Obdarzona doskonałą pamięcią oraz wspaniałą, niczym nieskrępowaną wyobraźnią. Izabela ze Schwartzów Hertz-Gelbard-Stachowicz, zwana „Czajką”. Autorka dziewięciu tomów beletryzowanych wspomnień pełnych autoironii, niezwykłych przygód, nostalgicznych westchnień oraz... znanych nazwisk. Pięknym literackim językiem, lekkim i wabiącym, opisuje smaki dawnego życia. W przenośni i dosłownie.

Kim była urodzona w 1893 r. Izabela „Czajka” Stachowicz? Które elementy jej życia były prawdziwe, a które są jedynie zabawą, zmyśleniem? Niestety, nie na wszystkie pytania możemy znaleźć jednoznaczne i wiarygodne odpowiedzi... Muza i przyjaciółka Witkacego, Gombrowicza, Augusta Zamoyskiego oraz wielu innych artystów. W czasie wojny trafiła do warszawskiego getta, z którego udało jej się uciec. Po okupacji brała udział w odzyskiwaniu dóbr kultury narodowej. Była promotorką malarza Teofila Ociepki. Kochała sztukę, ludzi i życie. Nudna, prozaiczna egzystencja nie była jej pisana. To tylko kilka najważniejszych informacji. Więcej o jej losach można przeczytać m.in. w wydanej niedawno książce Pauliny Sołowianiuk „Ta piękna mitomanka”. To naprawdę fascynująca biografia, z którą warto się zapoznać.

Jako pisarka Bela Hertz jest znana przede wszystkim z cyklu powieści autobiograficznych, które obecnie, po kilkudziesięciu latach od „premiery”, wznawia wydawnictwo W.A.B. Jednym tchem przeczytałam trzy tomy wspomnień Stachowicz: „Małżeństwo po raz pierwszy”, „Nigdy nie wyjdę za mąż” oraz „Dubo... Dubon... Dubonnet”. Lektura jest szalenie absorbująca, pełna barwnych opisów życia w okresie międzywojnia i mniej lub bardziej skomplikowanych sytuacji, od których Bella była specjalistką. Wrażenie jest tym mocniejsze, gdy uświadomimy sobie, w jakich czasach żyła autorka. W jej książkach cały czas coś się dzieje, jedna anegdota przechodzi w drugą. Dodatkowo w każdym tomie można znaleźć interesujące smaczki, jak na przykład opisy jedzonych w domu posiłków albo wizyt w kawiarniach i restauracjach. Może nie ma tych „kulinarnych” fragmentów zbyt wiele i zazwyczaj są dość krótkie, ale razem budują ciekawy obraz tamtych lat zarówno w kwestii zaopatrzenia prywatnych spiżarni i kuchennych tradycji, jak i „bywania” w lokalach gastronomicznych (tudzież w wagonach restauracyjnych, ponieważ swoje liczne podróże Bella odbywała koleją).
Izabela Czajka-Stachowicz, źródło: wikipediaW „Małżeństwie po raz pierwszy” młoda Bella, do bólu szczera i niezbyt przejmująca się konsekwencjami swoich poczynań, wyjeżdża potajemnie z Warszawy do Nałęczowa. Chce w ten sposób zamanifestować swe rozgoryczenie, ponieważ ojciec sprzeciwił się jej małżeństwu z Olkiem. Bella chce sama decydować o swoim życiu i wyjść za mąż z miłości. Do Nałęczowa zabiera młodszą siostrę, czternastoletnią Ewę. Nie mają zbyt dużo pieniędzy, więc Bella podejmuje się pracy w pewnym pensjonacie, jako wykwalifikowana „pani doktor” ze stolicy. Ponieważ jej wyobraźnia nie zna granic, a zmyślanie nie sprawia najmniejszych problemów, radzi sobie w tej roli znakomicie. W zamian za pracę dostaje obiady dla siebie i dla siostry. W międzyczasie ojciec zgadza się na małżeństwo Belli z Olkiem i nałęczowski epizod dobiega końca. Później ślub i noc poślubna, która okazuje się całkowitą katastrofą dla nieuświadomionej dziewczyny. Miłość szybko znika, a samo małżeństwo nie wydaje się już tak pociągające jak wcześniej. Za to podczas podróży nowożeńców do Zakopanego Bella poznaje Witkiewicza, z którym bardzo się zaprzyjaźnia... Ta znajomość miała ogromny wpływ na jej dalsze losy. W końcu Aleksander wyjeżdża do Wiednia, a za jakiś czas dołącza do niego żona, która wplątuje się w dziwny romans z pewnym profesorem...

Oprócz wzmianek dotyczących domowego i sanatoryjnego jadłospisu, można w tej części znaleźć kilka innych kulinarnych ciekawostek. Czajka wspomina wiedeńskie restauracje, w których bywała z mężem lub profesorem. Olek nigdy nie odmawiał jej pewnej jajecznej potrawy, zwanej Keiserschmarrn, mimo iż nieco nadwyrężała ich budżet. Keiserschmarrn to popularny austriacki deser lub danie śniadaniowe – omlet cesarski, w kawałkach, oprószony cukrem pudrem i podawany z powidłami. Zupełnie odwrotne uczucia wzbudziła w Belli zupa z żółwia, którą kiedyś zamówił dla nich profesor. Nawet jej nie spróbowała. Autorka pisze też o własnych kulinarnych poczynaniach, np. o zamiarze przygotowania francuskiej zupy z zielonym groszkiem i kluseczkami. Szkoda, że nie dodała przepisu... Niestety, żadne potrawy, napoje czy jakiekolwiek zabiegi i zaklęcia nie są w stanie utrzymać Belli w jednym miejscu, a tym bardziej w jednym związku. Po pierwszych miłosnych rozczarowaniach postanawia zrobić sobie urlop od mężczyzn.

Izabela Czajka-Stachowicz, „Nigdy nie wyjdę za mąż”W książce „Nigdy nie wyjdę za mąż” opisuje berliński etap swojego życia. Po dwóch latach rozstaje się z pierwszym mężem. Podróże, przygody, romanse, sława – oto jej przeznaczenie! Wyobraźcie sobie takie postępowanie w latach 20. XX wieku... Wstyd i skandal dla kobiety z dobrego domu. Ale Bella niczego się nie boi i niczym się nie przejmuje. Po otrzymaniu zgody ojca, razem z siostrą Ewą wyrusza do Berlina. Ona będzie studiować historię sztuki, a siostra zapisze się do pracowni malarskiej. Choć Bella zarzeka się, że tym razem z mężczyznami koniec, szybko zaczyna ulegać nowym adoratorom. Wkrótce telegraficznie zaprasza ojca do siebie, by mógł poznać jej egzotycznego narzeczonego. Saofang-Wu uznaje za sprawę honorową osobiste przygotowanie dla teścia tradycyjnej chińskiej potrawy. Jego pichcenie zostało tu dokładnie opisane, podobnie jak przerażenie malujące się na twarzach obserwujących go domowników. Saofang w jednym garnku gotuje mięso razem z rybą! Co na to powie tatuś? Na szczęście zawsze można szybko zaimprowizować pomidorową albo wyjść do restauracji.

Bez względu na to, czy potrawa słodkiego, uroczego Chińczyka udała się, czy nie, uczucie Belli przemija. I to bardzo szybko. A ponieważ w jej mieszkaniu chętnie gromadzą się studenci z całego świata, a także artyści i intelektualiści, równie szybko znajduje kolejnych zalotników. Najwięcej miejsca w tej części swojego życia poświęciła węgierskiemu malarzowi Robertowi Berény, do którego atelier chodziła codziennie... jej siostra. To dzięki niemu w książce znajdziemy opis pewnej specyficznej uczty. Bella, będąc z Robertem w Getyndze, wybiera się na długi spacer. W przechadzce towarzyszy jej pocieszna gromadka okolicznych psów, do których z całą powagą przemawia i dzieli się zabranymi na drogę smakołykami. W tej części znalazł się także opis dotyczący przygotowania tradycyjnej wieczerzy wigilijnej. Bella wydaje szczegółowe dyspozycje odnośnie tego, co ma się znaleźć na stole. A na samą kolację zaprasza oczywiście wielu znajomych i przyjaciół.

Izabela Czajka-Stachowicz, „Dubo... Dubon... Dubonnet”Również w Berlinie i przy boku Roberta Izabela nie zostaje długo. Po zaledwie dwóch latach wyjeżdża niespodziewanie do Paryża, w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia i na całe życie. Szybko zyskuje miano Belli z Montparnasse’u. Paryskie dzieje autorki poznajemy w książce „Dubo... Dubon... Dubonnet...”. Co oznacza to słowo? Dowiecie się podczas lektury. A także o tym, w jakich tajemniczych, czy wręcz nadprzyrodzonych okolicznościach zginął Belli kapelusik... Dodam tylko, że maczał w tym „palce” sarkofag z Luwru. W tej części najwięcej jest plastycznych opowieści o artystach przebywających w stworzonym wprost dla nich Paryżu (pojawia się m.in. Broniewski oraz Iwaszkiewicz). Mnóstwo tu różnych osobistości, papierosów i filiżanek kawy wypijanych w ulubionych kawiarniach. W jednej z nich autorka poznaje swego drugiego męża, Jerzego Gelbarda. Początki bywają jednak bardzo trudne. Belli w Paryżu zdarza się głodować, zwłaszcza dopóki nie dostaje pracy w emigracyjnym piśmie „Polonia”. Zresztą nie ona jedna głodowała... Bez grosza przy duszy jest większość jej znajomych, ale nikt się tym szczególnie nie przejmuje. W redakcji „Polonii” Bella schodzi czasem na dół, do zecerów, gdzie posila się bagietką z tanim salcesonem albo odrobiną zupy. Prawdziwą ucztą jest natomiast przesłana z Polski kiełbasa.

Kiedy głód doskwiera już tak bardzo, że dłużej nie da się wytrzymać, szalona Bella namawia koleżankę z pracy na „występ” w kawiarni. Za otrzymane od klientów lokalu pieniądze funduje sobie prawdziwy obiad – kotlecik barani z sosem soubise i górą brązowych frytek. Wspomina pierwszego croissanta – czy sam rogalik był tak pyszny, czy to Paryż ją oszołomił? Z dumą opowiada o swojej wspaniałej kartoflance, która podbiła serca uczestników powitalnego obiadu dla Włodzimierza Majakowskiego. W końcu razem z kolegą z „Polonii” Bella otwiera pierwszą polską księgarnię we Francji. Dzięki temu przedsięwzięciu nie tylko poprawia swoją sytuację finansową, ale też poznaje nowych, ciekawych ludzi. Jest w tej książce również historia pewnego głodomora, który ma we władaniu całe miasto, lecz mimo to doprasza się natrętnie o kolejne smakołyki z niedużych zapasów Belli. Paryską część swojego życia autorka opisała z właściwym sobie humorem, ale też chyba największą nostalgią. Po latach, gdy świat tak bardzo się zmienił, musiała tęsknić do tamtego Paryża, sprzed lat, kiedy życie miało smak tak intensywny, jak nigdy wcześniej i być może nigdy później.

Izabela „Czajka” Stachowicz nie próbuje „wygładzać” swojego charakteru i milczeć na tematy dla niej niewygodne. Otwarcie pisze o tym, jak postępowała z mężczyznami, jak wpadała w kolejne tarapaty i z uśmiechem z nich wychodziła. Od jej książek wprost nie można się oderwać! Czasem zastanawiałam się, co jest prawdą, a co zmyśleniem. Ale fikcja przeplata się tu z faktami tak zgrabnie, że właściwie nie ma to większego znaczenia... Jak to możliwe, że jedna osoba przeżyła tyle nadzwyczajnych przygód i zgromadziła wokół siebie całą artystyczną (i nie tylko) śmietankę ówczesnego świata?

Wspomnienia Stachowicz raz wywołują głośny śmiech, innym razem niedowierzanie, a jeszcze za chwilę wzruszenie. Można autorce pozazdrościć emancypacji, która w tamtych czasach nie była zjawiskiem powszechnym, wykształcenia i obycia oraz swoistego czaru, który na pewno dokoła siebie roztaczała. Dzisiejszy świat i nasze codzienne zajęcia wydają się – w porównaniu z intensywnym, nieskrępowanym, czarującym światem Belli – całkowicie banalne, błahe i nieinteresujące. Ach, gdyby tak przenieść się w czasie i spotkać „Czajkę” spacerującą w parku albo pijącą niedrogie wino ze szczerym przekonaniem, że jest to najwspanialsza rzecz, jaka mogła jej się przytrafić. Tak wielkiego apetytu na życie – i jego zaspokojenia, życzę sobie i wam wszystkim. A Belusi dziękuję, że podzieliła się ze światem swoimi wspomnieniami. Niecierpliwie czekam na wznowienie kolejnych tomów.


Izabela Czajka-Stachowicz, „Małżeństwo po raz pierwszy”, W.A.B. 2012, wyd. II, 320 s., cena 39,90 zł.
Książka na stronie wydawcy: www.wab.com.pl/?ECProduct=1361

„Nigdy nie wyjdę za mąż”, W.A.B. 2012, wyd. II, 288 s., cena 36,90 zł.
Książka na stronie wydawcy: www.wab.com.pl/?ECProduct=1362

„Dubo... Dubon... Dubonnet”, W.A.B. 2012, wyd. II, 336 s., cena 39,90 zł.
Książka na stronie wydawcy: www.wab.com.pl/?ECProduct=1419