środa, 10 lipca 2013

Muffiny miłości i ciasteczka prawdy

Kathryn Littlewood, „Magiczna cukiernia”
Słodkie wypieki mogą mieć niezwykłą moc… Poprawiają humor, dodają energii, wyrażają uczucia, zbliżają ludzi. Ale dopiero prawdziwie magiczne ciasta, ciasteczka i muffiny, do których przygotowania używa się specjalnych ingrediencji, mogą sprawiać cuda! Takie pyszności robi się i sprzedaje w cukierni Szczęsnych w Klęskach Zdroju. Ale co się stanie, gdy pod nieobecność rodziców interesem będzie się zajmować czwórka rodzeństwa, która oprócz pieczenia i sprzedawania słodkości ma strzec tajemniczego ,,Almanachu wiedzy kulinarnej Szczęsnych”? O tym przeczytacie w „Magicznej cukierni”, ale jedno jest pewne – dużo będzie się działo!

Klęski Zdrój to niewielka miejscowość zamieszkana przez barwną paletę ciekawych osobowości. Poznajemy nazwiska niektórych mieszkańców – pan Słowik jest emerytowanym śpiewakiem operowym, Florence jest kwiaciarką, pan Borzini ma sklep z orzechami, a pan Kine zakład ślusarski. W Klęskach Zdroju mieszka także rodzina Szczęsnych – rodzice Bella i Albert oraz czwórka ich dzieci: najstarszy i niezwykle przystojny Tymianek, zwany Tymkiem, dwunastoletnia Rozmarynka, nazywana też Różą, dziewięcioletni Kminek oraz najmłodsza Pietruszka (w wersji zdrobniałej – Pietrusia). Szczęśni prowadzą w miasteczku cukiernię, do której każdego dnia przybywa tłum klientów. Przykładowo pan Palik codziennie z samego rana kupuje marchewkowego muffina z otrębami.

Ale Szczęśni nie pieką tylko zwyczajnych ciastek i tortów. W ukrytym pomieszczeniu swojego domu przechowują przekazywaną z pokolenia na pokolenie księgę z przepisami kulinarnymi, dzięki którym od czasu do czasu naprawiają to i owo. Magiczną księgę. Nieprawidłowe wykorzystanie receptur albo cudownych składników mogłoby przynieść zgubne skutki, więc nikt nie może się dowiedzieć o ich tajemnicy. Zresztą ludzie i tak pewnie by nie uwierzyli… Dzięki niezwykłym słodkościom Szczęśni pomogli wielu osobom w Klęskach Zdroju. Na przykład zawierające kawałek chmury makaroniki pomogły panu Małowartemu wydostać się ze studni, kiedy nie pomogły mu całe zastępy strażaków, a pan Gawron przestał lunatykować po trawnikach sąsiadów, gdy zjadł nasenne ciasteczka cynamonowe. Sześcioletni Kenny wyszedł nawet ze śpiączki, gdy wciśnięto mu w usta kawałki ciasta z błyskawicami! Aby nie wzbudzać niepotrzebnej sensacji, cukiernicy utrzymują, że wyjątkowa moc wypieków wynika tylko i wyłącznie z tego, że w ich przygotowanie wkładają całe serce.

Wieści o uzdrawiających wypiekach docierają także poza granice Klęsk Zdroju i pewnego dnia u Szczęsnych pojawia się pani burmistrz sąsiedniego miasteczka, prosząca o pilną pomoc w zwalczeniu paskudnej epidemii. Rodzice czują się w obowiązku pomóc mieszkańcom Skromnowa i jeszcze tego samego dnia wyjeżdżają na cały tydzień, by na miejscu piec migdałowe croissanty leczące grypę. Pod ich nieobecność cukiernia ma działać zupełnie normalnie – obsługiwać klientów jak co dzień, ale tylko zwykłymi, niemagicznymi wypiekami z „Książki kucharskiej” Betty Crocker. Dzieci nie mogą same czarować (robią to tylko Bella i Albert), a pomagający im Chips, były marines lubiący piec, oraz pani Carlson nic nie wiedzą o księdze. Kopię klucza otwierającego pomieszczenie, w którym przechowywany jest „Almanach wiedzy kulinarnej Szczęsnych”, otrzymuje Róża. Ma strzec go jak oka w głowie. Nikomu nie oddawać. I pod żadnym pozorem nie otwierać drzwi i nie czytać przepisów. A już na pewno nie korzystać z nich w cukierni! Jak łatwo się domyślić, dotrzymanie tych wszystkich obietnic nie będzie takie łatwe. Może nie byłoby z tym żadnego problemu, ponieważ Rozmarynka zazwyczaj jest bardzo grzeczna, ale sytuacja nieco się skomplikowała…

Niedługo po wyjeździe rodziców w cukierni pojawia się piękna i tajemnicza ciotka Lily. Żadne z dzieci nigdy o niej nie słyszało, ale krewna pokazuje im znamię w kształcie chochelki, które nosi każdy członek rodziny Szczęsnych. Tymek i Kminek są ciotką absolutnie zauroczeni, a Róża, początkowo bardzo nieufna, w końcu także daje się jej omamić. Dziewczynka jest rodzicom bardzo posłuszna i pracowita. Marzy o tym, by pozwolili jej wypróbować przepisy z księgi, by nauczyli ją magicznego cukiernictwa i by w końcu docenili jej poświęcenie i zaangażowanie w rodzinny interes. Brak zrozumienia ze strony rodzeństwa i młodzieńcze problemy, także miłosne, sprawiają, że Róża staje się głównym obiektem zainteresowania Lily. Ciotka niemal czyta w jej myślach i pragnieniach, dzięki czemu bardzo się do niej zbliża. Ale czy to zainteresowanie nie jest czasem podszyte niecnymi planami związanymi na przykład z wiszącym na szyi Rozmarynki kluczem w kształcie trzepaczki?

Nie zdradzę chyba za dużo, jeśli napiszę, że ostatecznie dzieci wypróbowały kilka przepisów z „Almanachu…”. Pierwsze próby, czyli kabaczkowe muffiny miłości, które miały w końcu połączyć pana Palika i pannę Pokrzywę oraz ciasteczka prawdy mające wyleczyć panią Dobrodziejską z nieustannego kłamania, kończą się katastrofą. Aby ratować sytuację, rodzeństwo pichci następne magiczne smakołyki, jednak i tym razem nie wszystko idzie po ich myśli. Ale trzeba to przecież jakoś odkręcić zanim wrócą rodzice! Czy dzieciom uda się przywrócić w mieście porządek? Czy księga będzie bezpieczna? Co się stanie z ciotką Lily? O tym przeczytajcie sami. To przyjemna, lekka lektura dla młodzieży, zwłaszcza dla dziewczyn. Perypetie uwielbiającej piec Rozmarynki, wzdychającej do Dominika Kapelusza, na pewno przypadną im do gustu. Liczne zwrotny akcji i trzymająca w napięciu fabuła sprawiają, że książkę czyta się z zainteresowaniem niemal do ostatniej strony. Zakończenie jest raczej przewidywalne, dla starszych czytelników może trochę rozczarowujące, ale czekają nas kolejne dwa tomy z serii o magicznej cukierni, więc do końca nie wiadomo, co się jeszcze wydarzy.

Opowiedziana przez Kathryn Littlewood historia jest bardzo ciekawa i zabawna (autorka jest pisarką, aktorką, komikiem i amatorką czekoladowych ciastek), ale też pouczająca – na szczęście bez przesadnego moralizatorstwa. Pokazuje jakie mogą być konsekwencje nieposłuszeństwa wobec rodziców i jak nieprzewidywalne i trudne do ogarnięcia mogą być następstwa podjętych przez nas decyzji. Jest tu poruszony problem braku akceptacji, poczucia, że jest się niedocenianym oraz realizowania marzeń. Ale chyba najważniejszym przesłaniem jest to, że zawsze, w każdej sytuacji, choćby nie wiem jak trudnej, możemy liczyć na pomoc ludzi, którzy naprawdę nas kochają – rodziców, rodzeństwa, przyjaciół. Najbliżsi wspierają nas w potrzebie i szybko wybaczają popełnione błędy, o czym przekonało się rodzeństwo Szczęsnych, a przede wszystkim Róża.

Język książki jest nieskomplikowany, ale bardzo obrazowy, dopasowany stylistycznie i merytorycznie do poziomu młodych czytelników (jest tu nawet mowa o Justinie Bieberze). Opisy niezwykłych składników i ciemnych pomieszczeń, w których razem z księgą są przechowywane, mocno działają na wyobraźnię. Kiedy czyta się o błękitnych słojach zawierających m.in. pierwszy podmuch jesieni, oko czarnoksiężnika zanurzone w śmierdzącym płynie, jaja nierozłączki czarnogłowej, senny oddech kogoś, kto nigdy nie kłamał, światło zaćmienia Księżyca albo gburowatego wiecznie śpiącego karzełka, który może wyszeptać do ciasta tajemnicę czasu, aż włos jeży się na głowie. Ale też wzrasta ciekawość! Z niecierpliwością przewracałam kolejne kartki, by dowiedzieć się co też powstanie z dziwnej szaro-różowej masy na ciasto truskawkowe albo jak podziała na mieszkańców Klęsk Zdroju tort jeżynowy z lukrem.

W „Magicznej cukierni” znajdziecie kilka przepisów z ,,Almanachu wiedzy kulinarnej Szczęsnych”, zapisanych w całości. Niestety, raczej nie uda wam się niczego na ich podstawie upiec. Co prawda proporcje są zrozumiałe, ale gorzej z temperaturą i czasem pieczenia, które podane są odpowiednio w skali liczby płomieni oraz czasie trwania pieśni. Podejrzewam też, że nie chowacie na strychu ani w piwnicy słojów z tajemniczymi składnikami, których używają bohaterowie książki. Mimo niemożności praktycznego wykorzystania, receptury fantastycznie sprawdzają się w tej opowieści. Dodają jej wyjątkowego smaku. Okładka jest miękka, papier kremowy, czcionka duża, a tekst podzielony na niedługie rozdziały. Gdzieniegdzie pojawiają się ozdobniki w postaci ciasteczek i muffinek. Wydawca określił wiek czytelnika na 8-12 lat, ale taka apetyczna, przygodowa historia może spodobać się także młodszym dzieciom lub nieco starszym odbiorcom. Ja przeczytałam ją jednym tchem, choć wiosen mam już dużo więcej niż dwanaście… Dajcie się oczarować Rozmarynce, Tymiankowi, Kminkowi oraz Pietrusi i skosztujcie magicznych wypieków z cukierni Szczęsnych, choćby tylko na papierze!


Kathryn Littlewood, „Magiczna cukiernia” (oryg. Bliss), Egmont 2013, seria Magiczna cukiernia, 316 s., cena 24,99 zł.

Książka na stronie wydawcy: www.egmont.pl/pl/ksiazki/pelna_oferta/art1155.html