piątek, 12 lipca 2013

Przytulone świnki i kanciaste krowy, czyli dlaczego nie jemy zwierząt

Ruby Roth, „Dlatego nie jemy zwierząt. Książka o weganach, wegetarianach i wszystkich żywych istotach”
Półki w księgarniach i marketach aż puchną od pięknych, kolorowych książeczek dla dzieci. Duża ich część poświęcona jest zwierzakom – zarówno tym domowy, jak i hodowlanym. Ale czy krowy, świnie, kurczaki albo ryby, przedstawiane w nich jako uśmiechnięte, zadowolone z życia zwierzęta, pasące się beztrosko na słonecznych łąkach albo pluskające do woli w czystej wodzie, w rzeczywistości mają się tak dobrze, jak sugerują kolorowe ilustracje? Niestety nie... Na polskim rynku wydawniczym ukazała się niedawno piękna, wzruszająca i bardzo ważna publikacja „Dlatego nie jemy zwierząt” autorstwa Ruby Roth. Wielu osobom, dorosłym i dzieciom, może namieszać w głowi. I w diecie. To naprawdę niezwykła, wręcz przełomowa książka, która w końcu pokazuje najmłodszym różnice między życiem zwierząt wolnych i szczęśliwych oraz tych zamkniętych w hodowlanych klatkach.

Jeśli przeczytaliście już kilka artykułów albo książek poświęconych okrutnemu losowi zwierząt hodowlanych, niszczeniu środowiska i wpływowi naszych żywieniowych wyborów na całą planetę, jeśli czytaliście różne teksty, oglądaliście telewizyjne reportaże oraz internetowe filmiki ukazujące drastyczne sceny prosto z rzeźni, a mimo to nadal ze smakiem zajadacie mięso, być może właśnie ta książka zmieni coś w waszym podejściu. Tak, właśnie ta niewielka publikacja napisana z myślą o dzieciach. Nie epatuje brutalnymi obrazami ani szczegółowymi opisami skandalicznych warunków hodowli i uboju. Na niespełna pięćdziesięciu stronach, w krótkich, prostych tekstach i niezwykle emocjonalnych ilustracjach autorka zawarła tyle czystej, nieskrępowanej radości ze zwierzęcego, wolnego życia i jednocześnie tyle ich smutku oraz cierpienia, wywoływanego przemysłową hodowlą – dla naszej „przyjemności” – że naprawdę trudno przejść obok tej książki i całego szeroko zakrojonego problemu obojętnie.

Oddzielanie młodych od rodziców, trzymanie w zamknięciu, w ciasnych klatkach, tuczenie do granic możliwości, przycinanie dziobów, faszerowanie antybiotykami, niehumanitarne metody uboju, masowa „produkcja” zwierząt skutkująca katastrofalnymi zmianami w środowisku naturalnym – o tym nie mówi się dzieciom. Bo nie wypada, bo to niewłaściwe, bo są jeszcze za małe. Ale dlaczego? Przecież dzieci widzą w sklepowych lodówkach poćwiartowane zwierzęta. W grach komputerowych często same chwytają za broń i zabijają wirtualne byty. Oczywiście to również jest niewłaściwe, ale nie budzi tak dużego sprzeciwu jak opisywanie najmłodszym prawdziwego, okrutnego losu zwierząt na fermach. Dzięki książce Amerykanki Ruby Roth, młodej artystki oraz ilustratorki, rozmowa na ten delikatny temat może stać się o wiele prostsza, a dzieci – kochające przecież wszystkie zwierzątka – być może uznają wegetarianizm albo weganizm za coś zupełnie naturalnego. Przecież o wiele lepiej pobawić się ze zwierzętami, niż je zabijać i jeść! Dużym plusem tej publikacji jest łagodność przekazu, nie pozbawionego jednak ważnych, trudnych informacji, oraz brak przesadnego moralizatorstwa. Autorka nie twierdzi, że ci, którzy jedzą mięso, są źli, że należy ich potępiać. Zaznacza jedynie, że żywieniowe decyzje każdego człowieka, również najmłodszego, mają wpływ nie tylko na jego zdrowie i samopoczucie, lecz także na inne istoty, a nawet całą Ziemię. Pokazuje jak wygląda druga, ciemna strona medalu, o której nadal nie mówi się wystarczająco często. Zwłaszcza dzieciom.

Ptaki z hodowli przemysłowej
Na samym początku Ruby Roth wyjaśnia co łączy wszystkie istoty – rośliny, małe i duże zwierzęta, a także ludzi. Chęć życia. Każde stworzenie chce żyć. Wszyscy jesteśmy Ziemianami i wszystkim nam powinno zależeć na wspólnym dobru. Jednak tylko niektóre zwierzęta są pod ochroną – prawną albo naszą prywatną (pupile). Te żyjące na fermach cierpią z samotności i bólu fizycznego. Człowiek zabiera im wolność, oddziela od pozostałych członków ich zwierzęcej rodziny. A przecież świnki czy kury też mają uczucia! Autorka wyjaśnia kim są wegetarianie i weganie, jakich produktów nie jedzą. Roth od 2003 roku jest weganką, więc pisze nie tylko od siebie, ale w imieniu wszystkich wegan i wegetarian: „Staramy się, by świat był miejscem, gdzie każdy Ziemianin będzie miał prawo do życia i rozwoju. Właśnie dlatego nie jemy zwierząt”.

Na następnych stronach widzimy uśmiechnięte, zrelaksowane zwierzątka domowe, naszych ulubionych pupili: koty, psy, chomiki i inne. Roth pisze o tym, że z nimi się bawimy, tulimy, rozumiemy bez słów. Ale na naszą uwagę zasługują przecież wszystkie zwierzęta! W dalszej części książki przedstawia różne zwierzęce rodziny – kurczaki, indyki, przepiórki, kaczki i gęsi, świnki, krowy i mieszkańców podwodnych krain. W każdej „części” w kilku słowach charakteryzuje konkretne zwierzęta oraz ich naturalny sposób bycia: kury lubią grzebać w ziemi, kaczki wylatują do ciepłych krajów, świnki często tulą się do swojej mamy, a kiedy jest im za gorąco, taplają się w błocie, krowy głośno muczą, gdy jedna z ich koleżanek gdzieś się zgubi, a ryby mają tak wrażliwe ciała, że wyczuwają obecność innych ryb oraz przedmiotów w pobliżu bez ich dotykania. Roth mocno podkreśla to, że zwierzęta mają uczucia i kochają swoje rodziny, tak jak my potrzebują bliskości i czułości rodziców, braci, przyjaciół, budują z nimi silne więzi.

Beztroskie, szczęśliwe świnki
Kontrastem dla tych sielskich obrazków są migawki z życia zwierząt hodowanych przemysłowo: kurczaki ściśnięte w za małych klatkach, tuczone na siłę indyki, kaczki i gęsi, świnki trzymane z dala od mamy i w tak ciasnych kojcach, że nie mogą się w nich obrócić ani „skorzystać z toalety”, krowy zamknięte w boksach i karmione rozdymającą kukurydzą, przez którą ciągle bolą je brzuchy oraz zwierzęta w oceanach i morzach, których miliardy każdego roku wplątują się w rybackie sieci i giną. Roth pisze o przykrym losie ptaków, które przemysł spożywczy nazywa „drobiem” – z powodu ciasnoty nie mogą używać skrzydeł ani dziobać w ziemi (mają obcinane dzioby) – to sprzeczne z ich naturalnym instynktem. Zresztą ten problem pojawia się nie tylko w przypadku ptaków… Przecież świnie, krowy czy króliki też nie marzą o tym, by siedzieć całe życie w klatkach i to tylko po to, by nabrać odpowiedniej masy ciała, a potem wylądować na naszym talerzu.

Ważną kwestią jest również zanieczyszczenie środowiska naturalnego spowodowane przemysłową hodowlą zwierząt. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że na przykład hodowla krów marnuje ogromne ilości wody, a przy tym prowadzi do skażenia planety. Nasze jedzenie i śmieci wpływają także na stan zbiorników wodnych i jakość życia tamtejszych zwierząt. Masowa hodowla wymaga wycinania i wypalania kolejnych połaci lasów pod pastwiska oraz uprawę roślin przeznaczonych na paszę. Z roku na rok coraz intensywniej karczowane są lasy deszczowe będące nie tylko ostoją dla wielu egzotycznych gatunków fauny i flory, często już na skraju wymarcia, lecz także, jak Puszcza Amazońska, zielonymi „płucami świata”. Dzięki nim możemy nadal cieszyć się w miarę „czystym” powietrzem i znośnymi temperaturami, choć zapewne każdy zauważył już na własnej skórze wyraźne zmiany klimatyczne... Masowa hodowla zwierząt przyczynia się do skażenia środowiska, ze wszystkimi tego konsekwencjami, w większym stopniu niż wszystkie środki transportu razem wzięte!

Zadowolone krowy pasące sie na łące
Autorka zwraca uwagę na to, że intensywne połowy ryb mogą za jakiś czas doprowadzić do ich całkowitego zniknięcia z ziemskich wód i że wiele zwierząt hodowanych jest tylko dla naszej rozrywki, np. przepiórki, na które się później poluje. Pisze, że zamiast uprawiać rośliny na paszę dla zwierząt można w tym samym miejscu posadzić rośliny, które wykarmiłyby głodujących ludzi na całym świecie. Podkreśla, że to, co jemy, ma wpływ nie tylko na nas, ale na całą planetę – to bardzo duża odpowiedzialność. Dzieli się z czytelnikami cenną refleksją: „Jako Ziemianie zależymy od siebie nawzajem. Możemy myśleć, że jesteśmy oddzieleni, ale łączy nas wielka sieć życia (…)”. Jeśli niszczymy zwierzęta, rośliny, glebę, wodę – niszczymy również siebie. Na końcu książki Roth zachęca do jedzenia naturalnych pokarmów roślinnych, pełnych witamin i słońca, do zwracania uwagi na to, co kładziemy na talerzu i myślenia o pożywieniu w szerszym kontekście. Na ostatniej stronie zamieściła kilka dodatkowych sugestii „co jeszcze możemy zrobić?” dla dobra zwierząt i natury, np. czytać książki o wegetarianizmie i weganizmie, odkrywać nowe potrawy przygotowane bez udziału składników odzwierzęcych, kupować ubrania, buty i torebki produkowane bez użycia naturalnej skóry czy futra, szukać żywności produkowanej w sposób „zrównoważony”, pamiętać o recyklingu albo dołączyć do organizacji pomagającej Ziemi, zwierzętom i środowisku.

W książce równie ważne jak tekst są ilustracje, także autorstwa Ruby Roth. Duże, całostronicowe, ze specyficznym światłem, jakby nad namalowanymi krajobrazami akurat zachodziło słońce. Nawet na z pozoru wesołych obrazkach, na których widać np. małą świnkę przytulającą się do swojej mamy, jest jakiś dziwny „cień”. Autorka pokazuje idylliczne życie wolnych, szczęśliwych zwierząt, wzruszające relacje rodzinne i beztroskie zabawy, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w nieco przyciemnionej kolorystyce kryje się, celowo, jakaś nutka niepokoju. Tak jakby Roth chciała dać nam do zrozumienia, że to od nas zależy czy sielanka się utrzyma, czy zwierzęta trafią do rzeźni, czy cień pozostanie na marginesie, niemal niezauważalny, czy też rozprzestrzeni się na całą stronę i zagłuszy wspólne radosne chrumkanie, muczenie i gdakanie.

Połowy "czyszczą" wody całego świata z ryb i morskich stworzeń
Styl ilustracji jest bardzo charakterystyczny, zapadają w pamięć. Świnki i krowy miewają kanciaste nozdrza, uszy i ogonki. Kury są niemal okrągłe, młodsze przypominają jajka z nóżkami. Odrobina zabawnej nierealności w tak poważnym temacie rozładowuje „ciężką” treść. Zwierzaki są bardzo sympatyczne. Ale obok przyjemnych obrazków pojawiają się te przedstawiające życie zwierząt hodowlanych – kury stłoczone w ciasnych klatkach, indyki niemogące latać z powodu zbyt dużej tuszy, zamknięte w boksach świnie i krowy czy masowo wyławiane stworzenia morskie. Ruby Roth pokazuje też wykarczowane i wypalone lasy. Niektóre „mroczne” ilustracje są pozbawione intensywnych kolorów, dominuje w nich szarość i czerń. Zwierzęta są smutne, samotne, przestraszone. Z oka przyciśniętej do klatki kury wypływa łza, a kaczki mają na ciałkach rany i tęsknie spoglądają w niebo, w które nigdy nie wzlecą...

Teksty w książce są bardzo krótkie, więc nie powinny męczyć. Przekaz jest jasny, ale nie drastyczny, szczegółowy i nie zawsze dosłowny. Wręcz przeciwnie, raczej ogólny. Dużo więc zależy od dorosłych, którzy będą czytać tę opowieść swoim pociechom, rozwijać różne poruszone tu kwestie i odpowiadać na pytania. Dzieci nie powinny się przestraszyć, ponieważ autorce nie chodziło o to, by epatować okrucieństwem. Nie ma tu krwi, martwych istot czy gotowych porcji mięsa, które zestawia się ze szczęśliwym zwierzęciem na obrazku obok. Nie ma również żadnego człowieka. Jest po prostu smutne, szare oblicze życia zwierząt z hodowli przemysłowej. Dzieci są wrażliwe i mądre. Należy im pokazać i wyjaśnić mechanizmy hodowli i pozwolić podjąć decyzję, dokonać wyboru. Większość z nich, jeśli nie wszystkie, na pewno woli oglądać zwierzęta biegające i bawiące się, woli je głaskać i przytulać niż kroić nożem i wkładać do buzi. Gdyby miały świadomość okrutnego losu zwierząt, zapewne nie chciałyby ich jeść. U dorosłych taka reakcja jest mniej oczywista…

Nasze wybory żywieniowe warunkują przetrwanie wielu gatunków
„Dlatego nie jemy zwierząt” jest napisana prostym językiem, dopasowanym – tak samo jak ilustracje – do poziomu wiedzy oraz wrażliwości młodych czytelników. Jakość wydania książki jest bardzo dobra. Duży format, wydłużony w poziomie (26,8x22 cm), twarda oprawa i gruby kredowy papier. Na przedniej wyklejce i tylnej okładce zostały zamieszczone krótkie recenzje publikacji, a na wyklejce z tyłu informacja o autorce. W jej dorobku pisarskim znajduje się jeszcze książka „Vegan is love”, w której została poruszona m.in. kwestia noszenia ubrań i dodatków z materiałów odzwierzęcych, testowania na zwierzętach różnych produktów, jak kosmetyki czy lekarstwa, oraz przetrzymywania rozmaitych gatunków w ogrodach zoologicznych. Mam nadzieję, że i ta publikacja, z równie poruszającymi ilustracjami, niedługo będzie dostępna w polskim tłumaczeniu.

Ruby Roth stworzyła piękną, mądrą i bardzo potrzebną lekturę. O okrutnym traktowaniu zwierząt hodowlanych i nadmiernym spożywaniu, tudzież marnowaniu, mięsa – czy też naszpikowanych wodą i chemią wyrobów udających mięso – mówi się coraz więcej, ale wszystkie audycje i publikacje kierowane są do dorosłych odbiorców. Ta książką na pewno pomoże wam w wyjaśnieniu dzieciom wielu trudnych kwestii. To pozycja obowiązkowa dla każdego, bez względu na wiek. Skłaniająca do refleksji, wzbudzająca współczucie dla losu zwierząt i natury, który sami zgotowaliśmy, a także duży szacunek za to, czym nadal, mimo wszystko, nas obdarza. Troska o zwierzęta, nie tylko te domowe, ale o wszystkich naszych „braci mniejszych”, a także o rośliny, ziemię, wodę i powietrze, dzięki którym żyjemy – kochamy, tańczymy, oglądamy filmy, podróżujemy, śmiejemy się i zdobywamy kosmos – właśnie ta troska jest wyrazem głębokiej ludzkiej empatii, wrażliwości, wielkiej inteligencji. Dzięki niej przyszłe pokolenia będą mogły nadal cieszyć się widokiem cudownej fauny i flory, swobodnie oddychać, kąpać się w jeziorach, zrywać owoce z drzew, słuchać śpiewu ptaków.

W ostatnich miesiącach przeczytałam kilka wartościowych książek dotyczących wegetarianizmu i weganizmu. O niektórych już pisałam, do kolejnych powoli się „zbieram”. Te lektury były jak mocne uderzenie w policzek, a nawet powodujący utratę świadomości cios boksera. Dlatego już nie jem zwierząt. Uwielbiam słuchać śpiewu ptaków, nocnych słowików, drobnych wróbelków ćwierkających na balkonie, leśnych sów. Lubię przyglądać się motylom i ważkom. Podczas spacerów spotykam na swojej drodze jeże, dzikie zające, sarny, lisy, kuny. Podziwiam ich zgrabne ruchy, lśniące futra, piękno zwierzęcej sylwetki, niesamowitość świata, do którego należą. Z czułością głaszczę psa i kładę sobie kota na kolanach, a gdy mu się znudzi – wychodzi na dwór i wraca po kilku godzinach, tygodniach, miesiącach… Myszki mają urocze różowe noski, a cielak taki ciepły język, którym liże mnie po dłoni. Świnki wesoło chrumkają, domagając się drapania po szczecince na głowie. Ich serca biją tak samo jak nasze. Dlatego nie jem zwierząt.


Ruby Roth, „Dlatego nie jemy zwierząt. Książka o weganach, wegetarianach i wszystkich żywych istotach” (oryg. That's Why We Don't Eat Animals: A Book About Vegans, Vegetarians, and All Living Things), Cień Kształtu 2013, 48 s., cena 29,90 zł.

Książka na stronie wydawcy: http://cien-ksztaltu.pl/katalog_dlatego.html