sobota, 26 października 2013

Kuchnia literacka

Bogusław Deptuła, „Literatura od kuchni”
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o „Literaturze od kuchni”, poczułam wielką ciekawość i radość – w końcu ktoś połączył w jedno moje dwie największe pasje! Książka Bogusława Deptuły, historyka sztuki, kuratora wystaw, kucharza samouka, pisarza i publicysty, jest dokładnie taka, jak się spodziewałam: piękna estetycznie, niezwykle erudycyjna i sprawna językowo, a do tego niebanalna pod względem doboru omawianych lektur i snucia wątków pobocznych, obocznych, związanych i niezwiązanych, ale zawsze atrakcyjnych. Zwłaszcza dla czytelnika miłującego i literaturę, i kuchnię.

Menu powieściowe
Bogusław Deptuła od czterech lat śledził wątki kulinarne w morzu literatury pięknej, szukając opisów najbardziej smakowitych, choć niekoniecznie oczywistych. Efekty swych eksploracji opisywał w krytycznoliterackich felietonach, czy raczej esejach, publikowanych na łamach internetowego czasopisma kulturalnego dwutygodnik.com. Trzydzieści sześć tekstów, po mniejszych lub większych modyfikacjach, zamieścił w niniejszej książce. Głowiąc się nad najbardziej odpowiednim ich podziałem, wymyślił dwanaście tematycznych zestawów. Jest menu powieściowe, nowelowe, poetyckie, kryminalne, biograficzne, podróżne i kanoniczne, ale też awangardowe, absurdalne, erotyczne, najmłodsze (czyli dziecięce) oraz amerykańskie. Do każdego z nich autor przyporządkował trzy smakowite kąski – dwa konkretniejsze i jeden deserowy – nie tylko czytelnicze, lecz także praktyczno-kulinarne.

Jest w książce kilka utworów, których pojawienie się można było przewidzieć, np. w „Poszukiwaniu straconego czasu” Prousta, „Postrzyżyny” Hrabala czy „Śniadanie u Tiffany’ego” Capote’a. Jest kryminalno-kulinarna Donna Leon. Ale kto by pomyślał, że do tego grona dołączy Szymborska, Czechow, Topor, Białoszewski, Tabucchi albo Hemingway? Zadziwił mnie dobór książek, ale zadziwił jak najbardziej pozytywnie! Spodziewałam się powieściowych „kulinarnych klasyków”, ale na szczęście Deptuła nie wybrał najprostszego, turystycznego szlaku. W obfitości literackich dzieł szukał nietuzinkowych kulinarnych wątków, wcale nie chwytając się tylko tych rozległych czy dosłownych. Autor tłumaczy we wstępie: „Najchętniej opisuję książki, które miały i mają dla mnie znaczenie. Czasem, gdy piszę, zwycięża cytat, czasem śledztwo w sprawie jedzenia czy przepisu. Nie ma jednej zasady: rozsądek i przypadek, gust i wiedza walczą o swoje. O samym wyborze tytułów do analizowania decydował raczej przypadek. Nigdy nie była to świadoma konstrukcja. Brak tu wielu pozycji niezwykle ważnych z punktu widzenia ich doniosłości w dziejach literatury (...)”. Czytelnik otrzymuje więc w „Literaturze od kuchni” subiektywny przegląd lektur, w których Deptuła doszukał się smaków dla siebie najbardziej odpowiednich, oryginalnych i godnych polecenia innym. Taka kombinacja nie każdemu będzie odpowiadać, to oczywiście kwestia indywidualnych preferencji, ale autorowi nie można odmówić podziwu za wspaniale wykonaną pracę i elegancki sposób podania.

Fragment tekstu oraz rewers ilustracji
W tekstach dotyczących książek Deptuła nie tylko pokrótce opisuje fabułę utworu i przywołuje co ciekawsze kulinarne fragmenty. Często sięga do biografii autorów, szukając dalszych niespodzianek, a nawet płynnie przechodzi do zupełnie innych publikacji, wyławiając z nich kolejne smakowite wątki, dopowiedzenia i odniesienia, niczym z wielkiego kotła pełnego gęstej, pożywnej i bogatej zupy. Czasem dokłada do tego bardziej ogólne uwagi dotyczące kultury oraz literatury, przywołuje filmowe adaptacje omawianych dzieł, kreśli tło historyczno-społeczne lub dzieli się reminiscencjami z własnego życia. Czyta się to wszystko znakomicie, choć mocno intelektualny język oraz mnogość literackich (i nie tylko) odwołań może początkowo sprawiać wrażenie nieco przytłaczające. Nie jest to lektura, jak by się mogło zdawać, lekka i przyjemna, idealna dla każdego mola książkowego i smakosza, prosta rozrywka, w sam raz do zabrania na plażę. To publikacja zachęcająca do czytania omawianych dzieł, tudzież gotowania, lecz także do głębszych przemyśleń, dociekania, badania licznych, ledwo zarysowanych wątków, a nawet zastanowienia się nad rolą pożywienia w naszym własnym życiu. Deptuła nie skupia się bowiem na powierzchowności literackiego gotowania i jedzenia. Jest dociekliwy, czasem wręcz niewyobrażalnie. Dla niego posiłek pojawiający się w powieści, noweli czy wierszu nie jest tylko posiłkiem, strawą dla ciała bohatera. Stawia go niemal w centrum wydarzeń, a przynajmniej nadaje mu niebagatelną wagę. W potrawach widzi źródło wielu informacji o postaciach, ich życiu, stanie emocjonalnym i psychicznym. Jego zdaniem mają niemały wpływ na rozwój fabuły.

Tak w książkach, jak i w rzeczywistości – jedzenie nie jest tylko dodatkiem, „paliwem” dla naszej cielesnej otoczki, nad którym nie warto się głowić. To zdecydowanie coś więcej. Dla Deptuły związek jedzenia z twórczością literacką jest wielowymiarowy, co w swoich tekstach krok po kroku czytelnikom uświadamia. Ale nie da się ukryć, że jemy po to, by móc funkcjonować, jedzenie jest nam praktycznie, prozaicznie potrzebne, na co dzień. A ponieważ czytanie wzmaga apetyt, zwłaszcza w przypadku tego zbioru szkiców, autor zamieszcza po każdym z tekstów jeden praktyczny przepis. Wszystkie dania mają jakiś związek z omawianym utworem, mniejszy lub większy. Niektóre są odtworzeniem potrawy opisywanej w powieści, inne swobodną interpretacją wspominanych w niej smaków lub propozycją czegoś pysznego, co by konkretnemu pisarzowi lub bohaterowi zapewne przypadło do gustu. A ponieważ autorzy często zapominają o tym, że literackie postacie również muszą jeść, a tym bardziej nie zawracają sobie głowy szczegółowymi opisami potraw lub podawaniem konkretnych receptur, Bogusław Deptuła miał pole do popisu dla swych kucharskich ambicji. I tak do książki trafiło trzydzieści sześć przepisów inspirowanych jego lekturami. Można je wykorzystać do przyrządzenia iście literackich, ale jak najbardziej rzeczywistych uczt godnych najlepszych recenzji!

Po lewej przepis na koktajl z krewetek, po prawej tekst o RóżewiczuW menu znalazły się zarówno przepisy rodzime, jak i zagraniczne; banalnie proste, podstawowe, np. domowy majonez przy okazji omawiania „Pogardy” Moravii, domowy makaron przy „Pamiętniku z powstania warszawskiego” Białoszewskiego albo gorąca czekolada od Colette, jak i nieco bardziej skomplikowane, choć znane większości osób, które do kuchni nie boją się wchodzić, m.in. magdalenki Prousta, szarlotka nieortodoksyjna na cześć Trakla, koktajl z krewetek inspirowany Czechowem, gazpacho od Botkina czy natchnione Beigbederem pankejki. Niektóre potrawy są cudownie archaiczne, np. ucha, kotlety Pożarskiego czy grasica cielęca po staropolsku, budząca we mnie mieszane uczucia... Nazwy innych brzmią przyjemnie, współcześnie – weźmy chociażby seler w sosie remoulade, żabnicę faszerowaną tapenadą w kaparowym sosie, łososia na zimno z sosem zielonym albo słodką zupę deserową z porto. Deptuła przytacza recepturę na sos do sałaty według Leonarda da Vinci, placek ze śliwkami Eli Łebkowskiej, sałatkę ziemniaczaną Alicji B. Toklas oraz nieco przerażające łapy niedźwiedzi po moskiewsku według Aleksandra Dumasa. Wszystkie menu są ciekawe, choć trochę szkoda, że potrawy nie są mocniej osadzone w czasach życia autora czy klimacie powieściowym. Najbardziej przypadło mi do gustu menu najmłodsze, czerpiące z literatury dziecięcej. „Dolina Muminków w listopadzie” Jansson pachnie według Deptuły zapiekanką ziemniaczaną, a „Pan Samochodzik i Fantomas” Nienackiego uwalnia aromaty coq au vin. U Brzechwy „Pchła Szachrajka” pichci papatacze. Palce lizać! Byle nie przy czytaniu, bo można pobrudzić kartki.

Być może gdy ugotujecie którąś z wymienionych potraw, poczujecie się jak bohaterowie dzieł Houellebecqa, Quignarda, Duras, Barnesa, Simeona, Dujardina albo innych autorów cenionych przez Deptułę. Jeśli większości omawianych publikacji bądź ich twórców w ogóle nie znacie, „Literatura od kuchni” rozbudzi wasze apetyty tak bardzo, że czym prędzej pognacie do biblioteki lub księgarni, by zapoznać się z utworami, o których pan Bogusław tak smakowicie pisze. Wegetarianie i weganie mogą być nieco rozczarowani, ponieważ większość dań, poza deserami, wymaga użycia mięsa, ryb lub innych odzwierzęcych składników. Na szczęście niektóre przepisy można łatwo zmodyfikować. Przykładowo makaron z fasolą, inspirowany książką Donny Leon „Śmierć i sąd”, wymaga dodania pancetty lub wędzonego boczku, ale Deptuła zapewnia, że zamiennie można użyć marchewki oraz selera naciowego. Potrzebne do gotowania składniki są raczej niedrogie i łatwo dostępne, poza świeżymi, dobrej jakości rybami i skorupiakami, grasicą oraz białą truflą.

Rozpiska z tematycznymi menu
Alfabetyczny indeks przepisów został zamieszczony na końcu publikacji, razem ze spisem źródeł cytatów literackich i inspiracji kulinarnych, z których Deptuła korzystał, oraz posłowiem Jana Gondowicza. Ogólny spis treści oraz szczegółowe „menu” konkretnych rozdziałów znajdziecie na początku, przed autorskim słowem wstępnym. Książka została pięknie zaprojektowana i wydana. Format zbliżony jest do kwadratowego (14x20 cm), oprawa miękka, miła w dotyku (jakby „gumowana”), ze skrzydełkami i skromną, ale przyciągającą wzrok ilustracją na przedniej okładce. W środku gruby kremowy papier, elegancka czcionka, bardzo delikatne ozdobniki – linie i numery stron na środku bocznych marginesów, czytelny układ treści i dużo światła. Całości dopełniają intrygujące ilustracje Macieja Jędrysika. Nie licząc okładki, jest ich w książce trzynaście. Czytelnik najpierw widzi niejako ich rewers, „lewą stronę”, jaśniejszą, a po odwróceniu kartki pojawia się awers, ciemniejszy „oryginał”. Sprawia to naprawdę niesamowite wrażenie. Same ilustracje to kolejne nowe światy, w które warto zatopić się na dłużej, wyszukując detale i próbując rozszyfrować ich znaczenie.

We wstępie do książki Deptuła zauważa, że „Jedzenie niezbyt często staje się przedmiotem pisarskiego namysłu. Zazwyczaj zostaje zjedzone i na zawsze znika z kart książki. (…) Bohaterowie literaccy kochają, nienawidzą, podróżują, płyną, jadą, płaczą, czytają, myślą, pragną, ale mało kiedy jedzą”. Dzięki jego publikacji, na którą może sobie pozwolić każdy (przy takiej objętości i jakości wydania cena jest wręcz śmiesznie niska), przynajmniej niektóre zmyślone przez pisarzy postacie nabierają rumieńców, stają się „żywsze”, bardziej ludzkie – właśnie dlatego, że… jedzą, czy choćby myślą o jedzeniu. Zdecydowanie mam ochotę na więcej, choć raczej w formie przekąsek serwowanych od czasu do czasu niż łakomego pochłonięcia kolejnych trzydziestu sześciu trzydaniowych zestawów na raz. To grozi niestrawnością… Warto dawkować sobie Deptułę w rozsądnych porcjach. Książka jest gruba i ciężka, bez podparcia trudno utrzymać ją dłużej w ręku, a położoną na stole i tak nieustannie trzeba przytrzymywać, rozwierać, ponieważ ma perfidną wręcz skłonność do zamykania się. Ból ręki jest jednak niczym przy radości lektury, nie tylko ubogacającej nasz intelekt, lecz także wzmagającej estetyczną wrażliwość, czytelniczą wnikliwość i, co zrozumiałe, kulinarny apetyt!


Bogusław Deptuła, „Literatura od kuchni”, il. Maciej Jędrysik, W.A.B. 2013, 328 s., cena 34,90 zł.

Książka na stronie wydawcy: wab.com.pl/?ECProduct=1513