środa, 24 września 2014

Weganizm (nie tylko) dla dzieci

Klaudyna Andrijewska, „Tosia i Pan Kudełko. Jedzeniowe dylematy”
Kto mieszka pod twoim łóżkiem? Może okruszki ciastek albo kłębki kurzu? Puchaty, mruczący kot? A może tak jak pod łóżkiem dziewięcioletniej Tosi, również pod twoim mieszka Pan Kudełko, tajemniczy stworek pomagający w rozwiązywaniu różnych problemów i dylematów? Każdemu z nas, nie tylko najmłodszym, przydałby się taki mądry Kudełko… Małej Tosi pomógł zrozumieć, dlaczego ona i jej rodzina nie jedzą mięsa, jajek ani nabiału. Temat jest ważny. W polskiej literaturze dziecięcej poruszony po raz pierwszy. „Tosia i Pan Kudełko. Jedzeniowe dylematy” autorstwa Klaudyny Andrijewskiej to niewielka książeczka (nie tylko dla dzieci), która może bardzo dużo zmienić.

Rodzina ZieleniewskichTosia ma dziewięć lat i jest weganką, podobnie jak jej rodzice, Ola i Kuba Zieleniewscy. Najmłodszy członek rodziny, czteromiesięczny Leon, pije tylko mleko własnej mamy – tak jak należy. Rodzice Tosi lubią gotować i wychodzi im to całkiem dobrze, ponieważ dziewczynce bardzo ich potrawy smakują. Ale inne dzieci dziwią się czasem, dlaczego Tosia nie je lodów oraz galaretek, i dlaczego nie je mięsa. Przecież jest potrzebne każdemu człowiekowi, tak samo jak mleko, żeby być silnym i zdrowym!

Mama Tosi mówi, że zwierzęta to przyjaciele, a przyjaciół się nie zjada. Ale dlaczego inne dzieci jedzą? I dlaczego u Zieleniewskich nie je się także świń, krów i kurczaków, które nie są przecież takimi samymi przyjaciółmi rodziny, jak dwa przygarnięte psiaki, Kama i Laluszka? W życiu Tosi przychodzi w końcu taki dzień, w którym na kołaczące się w głowie pytanie „dlaczego?” potrzebuje znaleźć satysfakcjonującą odpowiedź. Wyjaśnienia dorosłych nie do końca ją przekonują, ale trudno dziwić się rodzicom. Boją się powiedzieć dziecku całą prawdę o smutnym losie zwierząt, hodowli przemysłowej, uboju, cierpieniu… W ich oczach Tosia wydaje się być na to za mała, a rodzice – jak to rodzice – chcą ją chronić przed tym, co przykre i złe. I wtedy pojawia się Pan Kudełko.

Tosia, Pan Kudełko i magiczny butStworek wyglądający jak szary kłębuszek wychodzi spod tosinego łóżka po zgaszeniu w pokoju światła. Dziewczynka dzieli się z nim swoimi wątpliwościach, a chwilę później oboje podróżują magicznym butem prosto do niezwykłego schroniska dla zwierząt. Schroniska, w którym mieszkają nie tylko bezpańskie psy czy koty, lecz także krowy, świnie oraz kury uratowane przed rzeźnickim nożem. Opowiadają Tosi swoje prawdziwe historie, w niezwykle wzruszający i szczery sposób, ale nie epatując okrucieństwem. Tosię smucą te opowieści, po jej policzku płyną łzy. I zapewne popłyną po wielu innych, małych i dużych policzkach. Ale los naszych „braci mniejszych” – pomijając zadbanych domowych pupili – tak właśnie wygląda i nie można opisać go w inny sposób. Nie da się również ukryć, że zwierzęta cierpią z naszego powodu. Przez ludzi, którzy nie mogą obejść się bez mięsa, którzy jedzą ponad miarę, nie mają szacunku ani dla pokarmu, ani dla własnego ciała, którzy w ogóle nie interesują się tym, skąd wzięło się ich pożywienie i czym/kim było, zanim trafiło na talerz. Dzieciom należy się prawda. Zasługują na to, by ją poznać i by móc samodzielnie rozwiązać swoje jedzeniowe dylematy. Tosia po wizycie w schronisku zrozumiała, że dzięki jej wegańskiej diecie zwierzęta będą wolne i szczęśliwe. Wie już, co odpowiedzieć kolegom i koleżankom, kiedy znowu zapytają „dlaczego?”. I może być z siebie naprawdę dumna!

Książeczka jest cienka, zszyta zeszytowo, wydana w niewielkim formacie (15x18 cm), z miękką, lakierowaną wybiórczo okładką ozdobioną malutkimi rysunkami, w które można wpatrywać się naprawdę długo. Opowieść przeplatają kolorowe, sympatyczne ilustracje autorstwa Małgorzaty Będkowskiej, przedstawiające Pana Kudełko, magiczny but, zwierzęta i oczywiście całą rodzinę Zieleniewskich. Tata jest uroczo zarośnięty i nieco przypomina Kulfona, a Tosia i mama mają śmiesznie wydłużone w poziomie twarze. Kreska jest prosta, ale nieoczywista. Kolory dobrze dobrane i niekrzykliwe. Ilustracje są w książeczce miłym dodatkiem. Na pewno bardzo potrzebnym, zwłaszcza dzieciom, ale jednocześnie nienarzucającym się czytelnikowi. Najważniejszy jest jednak tekst oraz to, jaką wiedzę przekazuje i jakie promuje wartości.

Dzięki książeczce Klaudyny Andrijewskiej wielu wegańskich rodziców będzie miało ułatwione zadanie podczas wyjaśniania dziecku, dlaczego nie jedzą mięsa i produktów odzwierzęcych. Z kolei dzieciom na pewno łatwiej będzie zrozumieć powody takiej a nie innej decyzji dorosłych. A co się stanie, kiedy książka trafi w ręce mięsożerców? Być może wywoła w ich głowach i życiu niemałą rewolucję. Nawet jeśli nie wywróci od razu wszystkiego do góry nogami, to na pewno poruszy choćby mały kamyczek, który prędzej czy później spowoduje lawinę przemyśleń i zmian.

Nasza świadomość, gdy otrzymuje odpowiedni pokarm, nieustannie się rozwija. Jedzeniowe dylematy są nieodłączną składową tego rozwoju. A może nawet jego podstawą... Bo czy można być naprawdę szczęśliwym, dbając tylko o czubek własnego nosa i zajadając się mięsem nieszczęśliwych zwierząt? Kto nie zna odpowiedzi na to pytanie, niech poszuka pod swoim łóżkiem Pana Kudełko. Albo sięgnie po książeczkę Klaudyny Andrijewskiej. Główna bohaterka opowieści, Tosia, ma tylko dziewięć lat, ale w jej sercu jest więcej empatii i życiowej mądrości niż u niejednego dorosłego.


Klaudyna Andrijewska, „Tosia i Pan Kudełko. Jedzeniowe dylematy”, il. Małgorzata Będkowska, CBP i Klaudyna 2014, 30 s., cena 19,90 zł.

Oficjalna strona książki: www.pankudelko.pl