sobota, 4 listopada 2017

Gra w karty, przygoda i dużo krwi


Istnieją gdzieś światy tak fantastyczne, że trudno je sobie wyobrazić. Ich mieszkańcy widzą przez nos, mają rogi, a mówiąc, przestawiają sylaby. Camonia to jedno z takich miejsc, do których warto zajrzeć, ale najlepiej zrobić to tylko za pomocą książki... „Rumo i cuda w ciemnościach” to trzecia powieść Waltera Moersa z cyklu camońskiego. Nie należy do moich ulubionych, zdecydowanie moje serce skradł kapitan Niebieski Miś z „13 i 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia” oraz smok Hildegunst Rzeźbiarz Mitów z „Miasta Śniących Książek”. Ale wielbicielom autora oraz fantastycznej Camonii bardzo opowieść o Rumo polecam! Warto znać wszystkie części, nawet jeśli nie wszystkie zostaną na naszej półce.

Camonia jest krainą jedyną w swoim rodzaju. Zamieszkują ją fantastyczne stworzenia, dzieją się tam cuda, jakich nie można doświadczyć nigdzie indziej. Na każdego czeka tam wielka przygoda, mnóstwo niespodzianek i zwrotów akcji. Bohaterowie są dzielni i sprytni, a potwory przerażające. Choć nie zawsze. Przewrotny los często płata w Camonii figle. Ten magiczny świat, w którym możliwe jest wszystko oprócz nudy, stworzył znany niemiecki pisarz, autor komiksów, ilustrator i scenarzysta Walter Moers. Kto raz zatopił się w niezwykłe, camońskie opowieści, na pewno sięgnie po kolejne. Dotyczy to zarówno dzieci, młodzieży, jak i dorosłych.


Podążaj za Srebrną Nicią

Poznajcie Rumo – wolpertinga podążającego za tajemniczą Srebrną Nicią. Spotykamy go w książce, gdy jest jeszcze całkiem mały i uroczo różowy. Z okładki spogląda na nas słodki pyszczek bezbronnego i przestraszonego stworka. Mały Rumo, który wcale nie wiedział jeszcze, że ma tak na imię, że jest wolpertingiem i potrafi walczyć, mieszkał w gospodarstwie rolników. Nieporadny, słodki malec był ulubieńcem wszystkich. Każdy chciał go podrapać za uszkiem, pobawić się z nim, dać mu świeżego mleka. No, może oprócz czarnej gęsi, która syczała na niego złowrogo. Rumo był w centrum uwagi, choć w gospodarstwie nie przydawał się do niczego. Obudził się pewnego dnia z palącym bólem w pyszczku, gdy zaczęły mu się wyrzynać pierwsze ząbki. Ale nie było obok nikogo, kto mógłby mu współczuć i jakoś ulżyć w cierpieniu. Udał się na poszukiwania, ale wszyscy gdzieś zniknęli, a ściślej: zostali uprowadzeni. W ten sposób rozpoczęła się jego pierwsza przygoda – starcie z Czarcimi Cyklopami.

Mapa na wyklejce


Rumo dojrzał i wiele się nauczył w czasie niewoli u cyklopów. Był już dużym wolperitngiem, miał białą sierść i paszczę zaopatrzoną w osiemdziesiąt osiem ostrych, śmiercionośnych zębów. Wiedział, że potrafi walczyć. I że nazywa się tak jak gra w karty. Pewnego dnia Rumo ujrzał przez nos tajemniczą Srebrną Nić, zapowiadającą wielkie szczęście. Ruszył więc jej tropem i trafił do miasta zwanego Wolperting, które zamieszkują wyłącznie wolpertingi. Rumo został w mieście, aby nauczyć się sztuki walki, jak każdy szanujący się przedstawiciel jego rasy.


Istnieją cuda, które muszą wydarzać się w ciemnościach

Przez jakiś czas Rumo wiódł normalne życie – o ile można to tak określić. Chodził do szkoły na zajęcia z bohateroznawstwa i walki, pracował u stolarza, odkrywszy w sobie ogromny talent w tej dziedzinie, bił się w ciemnych uliczkach z kolegami i starał się zrozumieć, czym właściwie są dziewczyny. Jednak przygody czekały i niecierpliwiły się. Gdy Rumo odkrył, że jego Srebrna Nić przywiodła go do miasta dla Rali – uroczej wolpertingerki, postanowił zdobyć jej serce. Udał się w niebezpieczną podróż do Lasu Nurneńskiego, aby z tamtejszego drewna wykonać dla niej wyjątkową szkatułkę. W drodze powrotnej spotkał przeraźnice, które przepowiedziały mu przyszłość. Nie wyglądała ona zachęcająco.

Gdy Rumo wkroczył w końcu do miasta z piękną szkatułką dla Rali, nie zastał tam nikogo. Zauważył tylko wielką dziurę w ziemi i schody prowadzące do mrocznego świata. Podświat to ciemność, złowroga kraina pełna potworów, cieni, strachu i śmierci. Rumo, dzierżący w dłoni gadający miecz, zszedł w jego wnętrzności, aby przeżyć kolejne przygody, choć może zamiast „przygody” powinnam napisać „okrucieństwa”. Przeżyć, ale również ich dokonać. Już od dawna nie jest przecież pociesznym, różowym malcem.

W książce jest bardzo dużo mniejszych i większych ilustracji


Niech krew tryska śmiało, hej!

„Rumo i cuda w ciemnościach” to powieść, która ma wszystko to, co mieć powinna. Przygodę, przyjaźń, miłość, śmierć, poświęcenie, wędrówkę, dobro i zło, tajemnicę, strach, mrok i piękno. Moers dodał tu jednak dużo więcej jednego ze składników – krwi. W jego innych książkach również jest śmierć, strach, wojny, bijatyki. Jest także krew, ale „Rumo…” zdaje się wręcz nią ociekać. „Miasto Śniących Książek” oraz „13 i 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia” śmiało można polecić dzieciom, ale w przypadku opowieści o dzielnym Rumo należy się zastanowić. Już sama okładka książki jest bardzo „krwista” – doskonale odzwierciedla zawartość.

Dorosły Rumo jest jak maszyna do zabijania. Oczywiście można go usprawiedliwić tym, że wolpertingi po prostu takie są, że robi to w słusznym celu (żeby ocalić przyjaciół, ukochaną i siebie przed strasznymi mieszkańcami Nadświata i jeszcze bardziej strasznymi ludami Podświata), że wiele w życiu przeszedł, więc teraz chce się zemścić, odnaleźć szczęście i żyć w spokoju, hodując pomidory i strugając figurki z drewna. Można, ale nie zmieni to faktu, że krew nieco przesłania w tej opowieści cuda. Tytuł książki i różowy stworek z okładki zapowiadają coś niesamowitego i wyjątkowego. Nie mogę odebrać tych dwóch cech powieści Moersa, ale ciągły brzęk stali o stal, walka z nurnami, vrahokami, mrożercami, Martwymi Yeti, Miedzianymi Draniami i ich dowódcą – szalonym Generałem Tiktakiem, to wszystko staje się w pewnym momencie męczące. Dotyczy to zwłaszcza drugiej części opowieści, kiedy akcja przenosi się do Podświata. Ale czego można się spodziewać po miejscu, którego stolicą jest miasto Hel, a centrum rozrywki stanowi Teatr Pięknych Śmierci?

Przykładowe ilustracje


Ale żeby nie było tak niewychowawczo, w książce odnajdziemy uniwersalne prawdy – o przyjaźni, tolerancji, wdzięczności, sile wiedzy i nieograniczonych możliwościach nauki. Dużym plusem jest przeplatanie głównego wątku innymi opowieściami. Poznajemy m.in. fascynującą historię powstania Twierdzy Smoków z Miasta Śniących Książek oraz dzieje postaci, które kolejno wkraczają w życie Rumo. Volzotan Szmejk – robakin opowiada o swoich wędrówkach, a doktor Oktafan Kolibryl, który ma cztery mózgi, wciąga nas w świat naukowych odkryć i przedstawia historię z mglistego miasta Mgława. Naprawdę jest o czym czytać.

Moers jak zawsze świetnie buduje napięcie, zaskakuje pomysłami niczym nieskrępowanej wyobraźni i bawi się z czytelnikiem. Jego świat to misterna konstrukcja, pełna absurdów, ciemności oraz cudów. A w przypadku „Rumo...” także krwi.



Walter Moers, „Rumo i cuda w ciemnościach” (oryg. Rumo und die Wunder im Dunkeln), tłum. Katarzyna Bena, seria: Camonia, t. 3, Wydawnictwo Dolnośląskie 2008,  688 s., cena: 49,90 zł.

Recenzja w nieco zmienionej wersji była opublikowana przeze mnie wcześniej w serwisach Wiadomosci24.pl oraz Biblionetka.pl.